"Europa znowu zastanawia się, co zrobić z Polakami (…) Pomimo gróźb wprowadzenia sankcji, ograniczenia dotacji czy pozbawienia kraju prawa głosu w Radzie Unii Europejskiej 45 proc. głosów oddanych na PiS to kolejny szok dla przerażonej wzrostem prawicowych nastrojów UE. Prawicowo-konserwatywna katolicka Polska po 15 latach bycia członkiem Unii stała się jednym z największych zagrożeń dla europejskiego liberalizmu i tolerancji" – pisze Michaił Zacharow. Stwierdza przy tym, że frekwencja była relatywnie niska. Nie dodaje jednak, że i tak była ona rekordowa. „Partii Kaczyńskiego udało się nie tylko wyprzedzić opozycję, ale również zachować swój monopol na prawej flance – pozostałe prawicowe siły odnotowały słabe wyniki” – przyznaje rosyjski publicysta. Konfederację nazywa „partią antysystemową”.
Zacharow zastanawia się, skąd tak wysoki wynik PiS? „Partia Kaczyńskiego utrzymuje się przy władzy nie tylko dzięki swoim wysiłkom, by dystansować się od Brukseli. Jeśli wykształceni i dobrze zarabiający mieszkańcy dużych miast poparli w większości Koalicję Europejską i jej wartości liberalne, to wyborcy z małych miast i prowincji oddali głos na PiS również z powodu sukcesów, które osiągnęła Polska w ostatnich latach w sferze gospodarczej i socjalnej” – pisze publicysta, dodając przy tym, że za rządów PiS wzrosły dochody najgorzej zarabiających, zaś efektownym i efektywnym zarazem ruchem okazała się „piątka Kaczyńskiego”. "Nic dziwnego, że wyborcy PiS dali swojej partii kolejny kredyt zaufania w nadziei, że będzie ona kontynuować zwiększanie poziomu życia w kraju” – pisze Zacharow. "Wyborcom imponuje konserwatywny, katolicki i nacjonalistyczny światopogląd partii. Narodowo-patriotyczny dyskurs, prowadzony przez PiS, wciąga Polskę w konfrontację z Unią Europejską, ale brzmi atrakcyjnie dla większości obywateli” – dodaje.
Jego zdaniem, „na tle ogólnoeuropejskiego kryzysu demokracji” PiS próbuje kreować obraz Polski jako przedmurza konserwatywnych wartości chrześcijańskich, przeciwstawiając ją liberalnej Europie – „skupisku imigrantów i działaczy LGBT”. W ostatnich czterech latach, twierdzi Zacharow, Polska stała się jednym z najbardziej buntowniczych członków UE, „znanym ze swoich autorytarnych tendencji (takich jako próba ograniczenia niezawisłości sądów), deklaracji o polexicie, demonstracyjnego kursu na zbliżenie z USA”.
Zacharow manipuluje – nie uściśla bowiem, że o polexicie mówił nie tyle PiS, co opozycja. Dalej jednak rosyjski publicysta przyznaje, że partia rządząca w ostatnim czasie mówi o Brukseli w sposób bardzo pozytywny, a prezydent Duda zaproponował nawet ujęcie w konstytucji zapisu o członkostwie w UE. Tak czy inaczej, bije na alarm: „Populizm i autorytaryzm PiS stały się powodem do zaniepokojenia w Unii Europejskiej, którego jednak nie podziela większość Polaków”. Jednocześnie słusznie odnotowuje, że ta sama większość Polaków jednoznacznie opowiada się za członkostwem w UE. „Dziś Polska ma dość poważne problemy w relacjach z Europą, i PiS przyjdzie balansować w swojej polityce, aby grać na pewnych sprzecznościach” – pisze. Jakie to sprzeczności? „Z jednej strony, partia wykorzystuje niezadowolenie z obecnej polityki UE i obiecuje obronę tradycyjnych wartości przed zachodnioeuropejskim liberalizmem. Z drugiej strony, PiS musi unikać radykalnych kroków, aby nie stać się otwartym wrogiem Brukseli. To o tyle istotne, że już słychać głosy, iż eurosceptycy nie powinni otrzymywać unijnych pieniędzy” – zauważa Zacharow. W jego opinii PiS, utrzymując wysokie poparcie prounijnego, ale niezadowolonego obecnym kształtem społeczeństwa, jednocześnie starać się zachować finansowe wsparcie Brukseli. „Zapewne, partia ta pozwoli sobie na ostrą retorykę, ale już nie na ryzykowne działania, bowiem jeśli ostatecznie pokłóci się UE i straci dotacje, nastąpi krach gospodarczy, a władzę przejmą „gniewni” liberałowie z Koalicji Europejskiej” – podsumowuje Zacharow.