Co sądzi Pan o akcji przygotowanej przez "Gazetę Polską" dotyczącą naklejek z napisem: "Strefa wolna od LGBT"?
Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy": Uważam, że to bardzo cenna akcja, którą zorganizowała "Gazeta Polska", w pewien sposób nawet trochę zazdroszczę tego pomysłu, bo doskonale przyczynia się on do ochrony Polski przed zalewem ideologii LGBT. Gratuluję Tomaszowi Sakiewiczowi tego dobrego pomysłu.
Niektórzy mocno skrytykowali akcję "Gazety Polskiej" – przykładowo Krzysztof Bosak z Ruchu Narodowego. Stwierdził on, że hasło, jakie widnieje na rzeczonych naklejkach jest szkodliwe i może szerzyć wrogość do samych homoseksualistów.
Ta wypowiedź jest wyjątkowo dziwna. Sama akcja, naklejki i wszystko co jest z tym związane dotyczy ruchów LGBT, nie poszczególnych osób, czy samych homoseksualistów. Jest to wyraźnie podkreślone. Nie rozumiem zarzutu Krzysztofa Bosaka, odbieram to jako chęć politycznego odegrania się na "Gazecie Polskiej" za czas, gdy mocno krytykowała ona Konfederację. To bardzo dziwne, bo przecież Kaja Godek należąca do tego samego ugrupowania co Krzysztof Bosak, wypowiadała się znacznie ostrzej o LGBT, niż Tomasz Sakiewicz. Odbieram to jako prywatną chęć zemsty na "Gazecie Polskiej", bo wyraźnie widać różnicę – w akcji nie chodzi o mówienie "Nie" homoseksualistom, a walkę z ideologią LGBT. Zostało to zaznaczone.
Jak ocenia Pan wypowiedź ambasador Mosbacher, która w krytycznych słowach wypowiedziała się o tej akcji?
To kolejny przykład sytuacji, w której ambasador Mosbacher miesza się w kompletnie nieznane jej sprawy, przykład angażowania się w wewnętrzne polskie spory. To źle służy stosunkom polsko-amerykańskim, to jest bardzo poważny błąd. Ambasador Mosbacher działa bez wyczucia, wrażliwości i zrozumienia. To są niebywałe zachowania z jej strony.
Może polscy politycy, członkowie rządu powinni zareagować na wypowiedzi ambasador i upomnieć ją, by nie wtrącała się w polskie spory?
Mam wrażenie, że polscy politycy przyjęli bardzo wstrzemięźliwą postawę – mianowicie taką, by nie drażnić ambasador Mosbacher czy Amerykanów. Być może wierzą w to, że milczenie i niewypowiadanie się na ten temat uspokoi sytuację. Całkiem niedawno przecież, w podobny, bardzo prowokacyjny sposób, ambasador amerykańska rozwiesiła tęczowe flagi. Wypowiedzi polskich polityków i przedstawicieli MSZ przy tamtej okazji były wyjątkowo wstrzemięźliwe. Moim zdaniem to poważny błąd. W relacjach z partnerami, jeśli mają być partnerskie, trzeba mówić sobie pewne rzeczy uczciwie. Myślę, że Polska powinna uczciwie powiedzieć Stanom Zjednoczonym i ich przedstawicielom, że nie życzy sobie tej formy zaangażowania, jaką prezentuje ambasador Mosbacher w sprawach dotyczących ideologii. Jeśli nie będziemy tego mówić, to nie będziemy mieli do czynienia z partnerstwem, a z podległością. A chyba nie o to nam chodzi.
Czytaj też:
"Szkodliwy pomysł". Bosak o naklejkach z "Gazety Polskiej"Czytaj też:
Ambasador USA zaniepokojona... naklejkami o LGBT. "Promowanie nienawiści i nietolerancji"Czytaj też:
Naklejka o LGBT w "Gazecie Polskiej". Instagram ją blokuje, Rabiej idzie do prokuratury
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.