Gdy 31 lat temu abp Lefebvre wyświęcił bez zgody św. Jana Pawła II biskupów i (wraz z nimi oraz współkonsekratorem, bp. de Castro Mayerem) został ukarany ekskomuniką, niektórzy – ci szczerze poruszeni dramatem – komentatorzy pisali, że dla współczesnego Kościoła rozpoczyna się wielki egzamin z dialogu. Dzisiaj, po 30 latach, można się nadal zastanawiać, czy do tej sytuacji musiało dojść, ale trudno zaprzeczyć, że przez ten czas dokonywało się powolne zbliżenie stanowisk Rzymu i Bractwa Świętego Piusa X.
Benedykt XVI, zdejmując w 2009 r. z biskupów tej wspólnoty ekskomunikę, napisał przejmujący list do całego Episkopatu katolickiego: „Niekiedy mam wrażenie, że nasze społeczeństwo potrzebuje przynajmniej jednej grupy, dla której nie trzeba zachowywać żadnej tolerancji; do której można bez przeszkód odnosić się z nienawiścią. A jeśli ktoś śmie się do niej zbliżyć – w tym wypadku papież – również traci prawo do tolerancji i do niego również można odnosić się z nienawiścią bez obaw i zahamowań”. Były po temu powody, bo papieski znak pokoju wywołał sporo złości. Nie stało się jednak nic nowego.
Czytaj też:
Co papież chce nam przekazać za pośrednictwem wojującego ateisty? Mocny komentarz Lisickiego
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.