Kiedy w 2008 r. Krzysztof Tomasik wydawał swoje „Homobiografie”, te mocno naciągane opowieści o znanych Polkach i Polakach oraz ich homoseksualności (nieraz rzekomej), traktowane one były w kategoriach niezbyt poważnego żartu niszowego autora z barwnego, ale równie niszowego środowiska. Dzisiaj „tęczowe” środowiska w dalszym ciągu są niszowe, ale ich możliwości politycznego oddziaływania znacznie wzrosły. Wzrosły również ich możliwości pisania na nowo historii lub biografii, opowiadania światu swojej wersji rzeczywistości. Ktoś mógłby powiedzieć: Cóż w tym złego, że z dziejów ludzkiej twórczości wydobywa się „tożsamość gejowską”? Pomijając całkowity anachronizm takich odwołań, polegający na narzucaniu ludziom z minionych wieków trudnych dla nich do pojęcia konstruktów tożsamościowych i ideologicznych, także kwestie etyczne i wciąż trwający, choć tłumiony przez poprawność polityczną spór o społeczny status homoseksualności, homohistorie są zwykle po prostu przekłamane.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.