Autor tekstu wyraża zdziwienie faktem, jak łatwo – jego zdaniem – polskie społeczeństwo przyjmuje kolejne etapy reformy sądownictwa przeprowadzanej przez Prawo i Sprawiedliwość. Opiera się na przykładzie powołania Stanisława Piotrowicza na sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
"Przypadek Piotrowicza może być symbolem stosunku wielu Polaków do przebudowy sądownictwa w ich kraju. Podczas gdy dziennikarze i opozycja patrzą z niedowierzaniem i ciągle ostrzegają przed następstwami, większość ludzi okazuje pewnego rodzaju obojętność" – pisze Fritz w "Die Welt".
Przyznaje, że kilka lat temu, gdy rozpoczęły się protesty przeciwko przebudowie sądownictwa w Polsce, oczekiwał, iż "społeczny opór, a najpóźniej UE powstrzyma partię od wyrządzenia trwałych szkód w państwie prawa. Stawiałem też – wbrew powszechnej wówczas wśród kolegów opinii – na postępowe siły w PiS, którym zależy na dobrych relacjach z Brukselą, mimo pewnego głodu władzy. Dziś wiem, że się myliłem – przyznaje dziennikarz.
Jak ocenia, na korzyść PiS działa to, że reforma jest bardzo skomplikowana: "Za pomocą prawnych niuansów i suchego urzędniczego języka, z którym walczy Komisja Europejska, polski rząd uśpił też własne społeczeństwo. Sądy, jeśli nie dotyczą kogoś bezpośrednio np. w formie sprawy karnej, są dla większości ludzi nudnym tematem".
"Mimo wszystkich powstań i związku zawodowego Solidarność, Polacy nie są bojownikami o wolność, których wielu ekspertów za granicą romantycznie sobie wymarzyło" – stwierdza Pilipp Fritz.
Czytaj też:
"Czyli od dziś można wyzywać i bić policjantów". Mocny komentarz JakiegoCzytaj też:
IBRiS: Nie obędzie się bez drugiej tury