Sytuacja jest dramatyczna – zamknięte są restauracje, szkoły, ograniczone zgromadzenia. Ma to też wpływ na kampanię wyborczą. Czy możliwe jest, że wybory prezydenckie zostaną przełożone, a w takiej sytuacji, że któryś z kandydatów zrezygnuje, bądź jakieś środowisko wymieni kandydata?
Prof. Jarosław Flis: Oj, to w tej chwili są spekulacje. Nie mamy żadnych danych, jak to się wszystko rozwinie. Jest niepewność, czy skończy się to jak we Włoszech, czy uda się aż takiego scenariusza uniknąć. Tego na razie nie wiemy. Ja przeanalizowałem ostatnio dane z czasów epidemii grypy ‘"hiszpanki" w Stanach Zjednoczonych. I tam liczba zgonów w poszczególnych miastach różniła się wielokrotnie. Zależała od przyjętych środków ostrożności, czy w danym mieście mieszkańcy omijali doroczne parady, czy przeciwnie, pojawiali się na nich. Teraz jest moment zupełnego rozchwiania.
No tak, ale pojawiły się głosy, że jeśli wybory zostaną przesunięte, to nawet Prawo i Sprawiedliwość mogłoby zmienić kandydata na prezydenta i wystawić kogoś innego?
Takie głosy w formie plotek pojawiały się już przed odwołaniem Jacka Kurskiego z funkcji prezesa Telewizji Polskiej. Moim zdaniem wszelkie pomysły ze strony Prawa i Sprawiedliwości dotyczące ewentualnej zmiany kandydata na prezydenta, to przysłowiowe "strachy na lachy", bo byłyby proszeniem się o porażkę. Oczywiście można sobie wyobrazić, że różne napięcia będą się po epidemii rozkręcać.
Właśnie, wybory mogą być zagrożone, może okazać się, że odbędą się jesienią i na przykład inne partie wymienią kandydatów?
Tego nie wiemy, bo wszystko zależy od sytuacji epidemiologicznej. Może się okazać za miesiąc, że jest spokój, epidemia wygasa i nie ma problemu. A może okazać się, że trzeba wprowadzić stan wyjątkowy i nikogo nie będzie to dziwić. I wtedy nie ma przeproś – wybory zostaną przesunięte 90 dni. Jest jeszcze jeden problem.
Jaki?
Pamiętajmy, że wybory to ogromny wysiłek, jaki co kilka lat podejmuje nasze państwo. Chyba największe przedsięwzięcie podejmowane jednorazowo. To kilkaset tysięcy ludzi w komisjach wyborczych, ogromne zadanie logistyczne. Ludzie ci muszą spędzić w komisji dzień, przez wiele godzin spotykać się ze wszystkimi, którzy do komisji wyborczej przyjdą. Głos mogą oddawać ludzie zdrowi, ale też chorzy. Jak będzie wyglądać to w sytuacji nadzwyczajnej, czy wybory się odbędą normalnie, nie wiemy. Możemy sobie jednak wyobrazić kilka scenariuszy.
Na przykład?
Pierwszy, że za kilka tygodni wszystko wraca do normy, odbywa się krótka kampania i wybory w terminie. Kampania trwałaby wtedy około miesiąca, a tyle trwa mniej więcej kampania przed wyborami do Sejmu. Drugi – wszystko się przesuwa, a wybory odbywają jesienią, dopiero wtedy polityka wraca na dawne koleiny. Trzeci – cała ta gorączka przechodzi na politykę. Po jednej i drugiej stronie następują przetasowania. Może wycofają się jacyś kandydaci. To już znacząco zmieni sytuację. Ale po stronie rządzących zmiana kandydata byłaby zbyt wielkim wstrząsem. Nie sądzę też, by sympatycy, ale też działacze PiS zaakceptowali taką zmianę.
Czytaj też:
Kosiniak-Kamysz chwali współpracę z rządem
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.