"Gazeta Wyborcza" napisała we wtorek, że ministerstwo – przepłacając i bez sprawdzenia jakości – kupiło maseczki ochronne za ponad 5 mln zł. Według "GW", zarobił na tym "przyjaciel rodziny Łukasza Szumowskiego; transakcję ułatwił mu brat ministra zdrowia, a finalizował ją wiceminister Janusz Cieszyński".
Minister zdrowia we wtorek potwierdził, że maseczki, o których napisała gazeta, nie spełniają norm i że w związku z tym zażądano "wymiany towaru na adekwatny". Przekazał też, że złożono zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
– Towar nie miał sfałszowanego certyfikatu. Certyfikat mamy. Natomiast one niestety nie spełniają norm. Mamy też inne partie, gdzie są certyfikaty i one nie spełniają norm – wskazał minister w internetowej części rozmowy z RMF FM.
Pytany dlaczego wiceminister Janusz Cieszyński nie złożył zawiadomienia wcześniej i nastąpiło to dopiero po artykule w "GW", Szumowski, stwierdził, że "to nie jest tak". – Toczyły się rozmowy już od dwóch tygodni o zwrocie lub wymianie towaru i po informacji, że tego zwrotu i wymiany nie będzie, złożono zawiadomienie – powiedział.
Na pytanie, czy nie ma sobie nic do zarzucenia, szef resortu zdrowia odparł, że "oczywiście, że nie". – Uważam, że wszystko było transparentne i czyste. Niestety zostaliśmy oszukani. Podobnie jak w paru innych sytuacjach – dodał.
Czytaj też:
Polska dostała z Unii bezużyteczne maseczki. Jest reakcja KE