– Byli w Polsce ludzie, którzy chcieli przeprowadzić niedemokratyczne wybory, osłabiając w sposób nieprawdopodobny państwo polskie. I jeżeli niezależne sądy podejmą decyzję wobec odpowiedzialności tych ludzi, to ja jako prezydent Rzeczypospolitej na pewno się nie zawaham i ich nie ułaskawię – stwierdził Rafał Trzaskowski podczas poniedziałkowej konferencji prasowej. Kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta nie szczędził politykom obozu rządzącego ostrych słów.
– Z niepokojem, a nawet z oburzeniem obserwuję, że niektórzy politycy próbują te trudne czasy wykorzystać, żeby budować fortuny rodzinne, z kolegami, żeby wykorzystywać trudne czasy i moment, w którym wszyscy martwimy się o bezpieczeństwo, miejsca pracy, żeby z tego i na tym budować swój osobisty zysk. Z równym oburzeniem obserwuję tych, którzy tę trudną sytuację próbują wykorzystać do doraźnych politycznych celów i próbowali organizować niedemokratyczne wybory. Jako prezydent RP nigdy nie ułaskawię ludzi, którzy łamali prawo w taki sposób. Obserwowaliśmy ten festiwal polityczny, próby przygotowania wyborów, które byłyby wyborami zagrażającymi bezpieczeństwu Polek i Polaków, ale przede wszystkim wyborami, które łamałyby konstytucję i podstawowe zasady – mówił Trzaskowski.
Urzędujący prezydent Warszawy zapowiedział, że "ci, którzy próbują osłabiać państwo i łamać konstytucję, zapłacą za to cenę".
"Wybory w Warszawie wygra opozycja"
Podczas konferencji z ust Trzaskowskiego padła także dziwna obietnica. Polityk zapewnił, że gdy on zostanie prezydentem Polski, to na prezydenta Warszawy i tak zostanie wybrany kandydat opozycji.
– Na pewno w Warszawie będziemy mieli prezydenta z opozycji – oświadczył Trzaskowski.
Czytaj też:
Owsiakowi puściły nerwy. "Wycofuję się"