Ostatnie sondaże dawały Robertowi Biedroniowi nie więcej niż 5 proc. poparcia, a jeszcze częściej kształtowało się ono na poziomie 3–4 proc. głosów ankietowanych. Tymczasem sondaże partyjne szacują elektorat Lewicy nawet na ok. 13 proc. Gdy 4 czerwca Robert Biedroń na antenie TVN24 wzywał lewicę do tego, by się policzyła, czyli głosowała na niego, głos ten brzmiał nieprzekonująco. Trudno się temu dziwić, Biedroń był chyba najmniej aktywnym spośród wszystkich głównych uczestników wyścigu prezydenckiego. Można było odnieść wrażenie, że ani on, ani Lewica nie są startem w tych wyborach zainteresowani. Mogło być to o tyle zaskakujące, że słabe zaangażowanie w wybory – każde wybory – bardzo łatwo może być interpretowane przez wyborców jako akt słabości i wycofania. Niezależnie od szans nikt poważny nie może sobie pozwolić na nieobecność. Jednak Robert Biedroń był przez większość kampanii jak gdyby nieobecny.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.