Zapowiedź, że o wyborze prezydenta rozstrzygnie ostatecznie „trzecia tura” – sądowa – była składana wielokrotnie. Najgłośniejszym echem odbiły się słowa Romana Giertycha, który zapowiedział zaskarżenie wyników do Sądu Najwyższego, a następnie zaskarżenie przewidywanego oddalenia protestu przez polski SN do unijnego TSUE, dodając z rozbrajającą szczerością: „Chyba że wybory wygra kandydat obozu demokratycznego”. Głośno było również o udzielonym krótko przed wyborami wywiadzie byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, Andrzeja Rzeplińskiego, w którym mówił on o możliwości zarzucenia SN tak wielką liczbą protestów, żeby nie był on w stanie ich poodrzucać przed 6 sierpnia, kiedy to formalnie kończy się pierwsza kadencja Andrzeja Dudy. W takiej sytuacji – dowodził Rzepliński – nie będzie można uznać ważności wyboru prezydenta na drugą kadencję i trzeba będzie rozpisać wybory raz jeszcze.
Czytaj też:
Urażone poczucie wyższości
Czytaj też:
Semka: Duda wygrał, bo jest człowiekiem integralnym
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.