Czemu zniszczono krzyż ostatniego Żołnierza Wyklętego? "Syn popierał Andrzeja Dudę”

Czemu zniszczono krzyż ostatniego Żołnierza Wyklętego? "Syn popierał Andrzeja Dudę”

Dodano: 
Tadeusz Płużański, prezes Fundacji "Łączka"
Tadeusz Płużański, prezes Fundacji "Łączka" Źródło: PAP / Andrzej Rybczyński
Tablice upamiętniające ostatniego Niezłomnego, który poległ w walce, były już niszczone wielokrotnie. Z kolei czaszka Józefa Franczaka przez dziesiątki lat była przechowywana w uczelni medycznej w Lublinie. Władze uczelni wiedziały doskonale, czyja to czaszka. Ale nie informowały o tym rodziny. To pokazuje, że nienawiść do Żołnierzy Niezłomnych jest w pewnych środowiskach na porządku dziennym – mówi portalowi DoRzeczy.pl Tadeusz M. Płużański, historyk i publicysta.

Nieznani sprawcy zniszczyli metalowy krzyż postawiony w miejscu śmierci ostatniego żołnierza wyklętego, który poległ w walce – sierżanta Józefa Franczaka ps. Lalek, Laluś. Chuligański wybryk, czy czyn motywowany politycznie, bądź ideologicznie?

Tadeusz M. Płużański: Jest to straszna wiadomość. Niezwykle przykra rzecz dla rodziny. Odbierać to można na kilku aspektach. Po pierwsze – może być tu motyw związany z bieżącą polityką. Syn Józefa Franczaka wspominał, że poparł w wyborach prezydenckich Andrzeja Dudę. I po tym został brutalnie zaatakowany w mediach społecznościowych. Wylała się na niego fala hejtu. Po drugie – był to atak na Krzyż, a więc święty znak dla wszystkich wierzących w Chrystusa. Atak ten można odbierać jako element toczącej się w całej Europie wojny cywilizacyjnej. Po trzecie – możemy go odbierać jako kolejną odsłonę wojny trzeciego pokolenia UB z trzecim pokoleniem Armii Krajowej.

Ale to działo się w lesie, miejscu oddalonym, które sprzyja też działaniom zwykłej chuliganerii, która może nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, kim był Józef Franczak. Pan odrzuca możliwość, że był to haniebny, ale jednak chuligański wybryk?

Oczywiście dopóki nie ma sprawców wszystkie możliwości trzeba brać pod uwagę. Jednak osobiście działania chuliganów uważam za najmniej prawdopodobne.

Dlaczego?

Ten, kto się tego haniebnego czynu dopuścił, zadał sobie bardzo wiele trudu. Ten krzyż był dobrze umocowany. Aby go usunąć sprawca użył profesjonalnego sprzętu. Co innego wylanie jakiejś farby na tablicę, złamanie jej, a czym innym wycięcie metalowego krzyża. Poza tym na inne motywy świadczy tom, jak osoba Józefa Franczaka była traktowana w ostatnich latach. Tablice upamiętniające ostatniego Niezłomnego, który poległ w walce, były już niszczone wielokrotnie. Z kolei czaszka Józefa Franczaka przez dziesiątki lat była przechowywana w uczelni medycznej w Lublinie. Władze uczelni wiedziały doskonale, czyja to czaszka. Ale nie informowały o tym rodziny. Dopiero kilka lat temu po zmianie władz uczelni czaszka ta została przekazana rodzinie i pochowana. To pokazuje, że nienawiść do Żołnierzy Niezłomnych jest w pewnych środowiskach na porządku dziennym.

Premier zapowiedział, że winni tej profanacji muszą zostać ukarani.

Bardzo bym chciał, choć zdaję sobie sprawę, że wykrycie sprawców będzie niezwykle trudne. Ponieważ w miejscu, gdzie do tego doszło, nie ma monitoringu. I właśnie trzeba zadbać o to, by podobnych sytuacji nie było w przyszłości.

Józef Franczak to postać o tyle niesamowita, że walczył w latach 60., poległ w roku 1963. A więc w czasie, gdy było już po październikowej odwilży, ustrój nieco zelżał, ale też nie było żadnych nadziei na to, że Zachód podejmie wobec Sowietów interwencję. W latach 40. i 50. komunistów traktowano jak okupantów, trwała walka zbrojna. W latach 70. i 80. była już opozycja antykomunistyczna. W latach 60. nie było nadziei, był marazm. A „Laluś” walczył w lesie?

Po pierwsze to system aż tak bardzo nie zelżał, czego dowodem są właśnie losy Józefa Franczaka. On chciał normalnie żyć, wziąć ślub. Nie mógł tego zrobić, bo wiedział, że zostanie zamordowany. Po drugie wcale ta świadomość ludzi nie zelżała. Świadczy o tym to, że mieszkańcy okolicznych wsi w przeważającej większości pomagali „Lalusiowi”. I dzięki temu przeżył on w lesie tyle lat. W końcu znalazł się konfident, który go wydał. I oprawcy nie przyszli go aresztować, ale zabić. Tym bardziej przykre, że i dziś miejsca pamięci o polskim bohaterze są w haniebny sposób niszczone.

Czytaj też:
"Takie czyny budzą moje najgłębsze oburzenie". Stanowcze słowa premiera

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także