Tak wygląda strategia ruchu LGBT? "Najpierw zawieszą flagę na pomniku Chrystusa, później go zniszczą"

Tak wygląda strategia ruchu LGBT? "Najpierw zawieszą flagę na pomniku Chrystusa, później go zniszczą"

Dodano: 
Flaga LGBT
Flaga LGBT Źródło:Pixabay/ domena publiczna
Mariusz Kałużny na swoim koncie na Twitterze skomentował profanację figury Chrystusa w Warszawie przez aktywistów LGBT. Jego zdaniem wpisuje się ona w zaplanowany ciąg prowokacji.

W nocy z 28 na 29 lipca działacze LGBT dokonali profanacji figury Jezusa Chrystusa dźwigającego krzyż, która znajduje się przy Bazylice Świętego Krzyża w Warszawie.

Grupa osób podpisujących się jako "Siej zamęt", "Poetka" i "Stop bzdurom" znieważyła też inne warszawskie pomniki nakładając na nie tęczowe flagi. W niektórych miejscach zostawiono kartki z przesłaniem: "Jeb..e się ignoranci". Inicjatorzy akcji uważają, że miała ona na celu walkę z homofobią.

Poseł Porozumienia Mariusz Kałużny jest zdania, że profanacja figury Chrystusa jest elementem przemyślanego planu laicyzacji społeczeństwa. Jak twierdzi, cały proces zaczyna się właśnie od tego typu prowokacji.

"Najpierw zawieszą flagę na pomniku Chrystusa, później go zniszczą, następnie zdewastują Kościoły. Będą atakować dobre imię księży i deprawować młodych, aby księżmi nie zostawali" – napisał na swoim profilu polityk.

Dalej poseł przekonuje, że podobne zjawiska miały miejsce w Europie Zachodniej oraz innych krajach świata. Jako przykład podaje Francję i Argentynę.

"Przesadzam? Niemożliwe? Spójrz na Francję (w samym 2015 roku zniszczono ponad 80 świątyń), Argentynę! – dodał Kałużny.

twitter

Akt profanacji spotkał się z powszechną krytyką polityków, komentatorów i dużej części społeczeństwa. Niektórzy politycy próbowali jednak bronić sprawców zbezczeszczenia pomnika. Posłanka Lewicy Anna-Maria Żukowska zaoferowała pomoc prawną dla osób zaangażowanych w całą akcję.

Czytaj też:
Posłanka Lewicy oferuje pomoc prawną sprawcom profanacji w Warszawie
Czytaj też:
Prezydent i premier oddali hołd powstańcom Warszawy

Źródło: Twitter / Mariusz Kałużny
Czytaj także