Rozpętała się prawdziwa burza w związku z Pana wypowiedzią na temat podawanych przez seksedukatorów leków zmieniających płeć bez wiedzy rodziców. O co chodzi?
Mikołaj Pawlak: Dynamiczny tok rozmowy telewizyjnej wymaga pewnych skrótów w wypowiedziach. Jeśli chodzi o „tabletki na zmianę płci” - oczywiście miałem na myśli środki farmakologiczne, hormonalne, wspomagające proces modyfikacji płci - czy seksedukatorów, to odniosłem się do informacji ujawnionych przez „Tygodnik Solidarność”. Ponieważ potwierdziły to niektóre moje ustalenia uznałem, że mamy tu do czynienia z podejrzeniem poważnego przestępstwa wobec dzieci i zdecydowałem się na złożenie doniesienia do prokuratury, która tę sprawę wyjaśni. I do tego odnosiła się moja wypowiedź. Czyli do rozmaitych prowadzonych na dzieciach eksperymentów.
Czyli?
Chodzi o istniejący w zamkniętym, hermetycznym środowisku proceder nakłaniania dzieci do zażywania leków hormonalnych i ich nielegalną sprzedaż, poza kontrolą lekarską.
Ale gdzie w takim razie szkoły?
Nigdzie nie powiedziałem, że to się dzieje w szkołach. Powiedziałem o seksedukatorach. I podniósł się wielki rejwach, prezydent Poznania żąda wyjaśnień. A to nie ja jemu, tylko on mnie musi wyjaśnić, dlaczego wspiera finansowo stowarzyszenie seksedukatorów, którzy uczą w szkołach. Nigdzie nie powiedziałem, że oni rozdają w tych szkołach środki hormonalne.
Skoro jednak nie prowadzą takiej działalności, to na czym polega problem z samą działalnością seksedukatorów w szkołach?
Oficjalnie prowadzone są działania antydyskryminacyjne. Wszystko pięknie, każdy by się pod tym podpisał. Jednak w rzeczywistości chodzi o edukację seksualną. A na czym ta edukacja może polegać, widzimy na filmowych poradnikach opublikowanych na profilu grupy Stonewall. Sami mówią tam wprost, że to filmy seksedukacyjne. Jeden film instruuje np., że należy zrobić lewatywę przed stosunkiem analnym. I pokazuje, jakie są najlepsze do tego gumowe gruszki. Przepraszam za dosadność opisu, ale społeczeństwo musi się dowiedzieć, jaka może być ta seksedukacja poza szkolnym programem. Tego się mają uczyć polskie dzieci? Za ujawnianie takich rzeczy teraz się na mnie te środowiska mszczą i mnie atakują.
Krytyka wobec Pana osoby to zemsta? Czyja konkretnie i dlaczego?
Środowisk, które chcą wprowadzić w Polsce obcą ideologię, która w mojej opinii jest poważnym zagrożeniem dla naszej kultury i tożsamości narodowej. Każdy, kto staje im na drodze, jest atakowany. A im większy stawia opór, tym silniej jest atakowany. Dzisiaj mamy tak wielki jazgot tych środowisk, bo przez lata mogli promować swoje idee całkowicie swobodnie, z przychylnością poprzedniej władzy i sprzyjającym im mediom. W imię wolności wmawiano ludziom: róbta, co chceta. W telewizji sztucznie promowane przypadkowe gwiazdki uczyły jak wychowywać dzieci, chociaż same nie potrafiły wychować własnych. Ale liczył się show, łatwe rozwiązania, gotowe recepty. Wszystko wolno, wartości nie ma, Boga nie ma, Ojczyzny nie ma. Możesz być, kim chcesz: kobietą czującą się kobietą, kobietą czującą się mężczyzną, kobietą nie czująca się kobietą czy kim tam może być jeszcze kobieta. Kto odważył się bronić zdrowego rozsądku stawał się moherem, zaściankiem. Dzisiaj Polska powiedziała temu: stop! I wybuchła prawdziwa wojna kulturowa.
Ja przeciwstawiłem się grupom, które robiły na tym wielkie biznesy. Weźmy jako przykład środki hormonalne. Co chwila słyszymy, że na polecenie prokuratury zatrzymano ludzi, którzy prowadzili nielegalną sprzedaż leków. A że środki hormonalne są na receptę, istnieje czarny rynek, który musi dbać o zbyt. A dzieci są łatwe do zmanipulowania. Musimy rodzicom uzmysłowić, jakie jest zagrożenie. Ja muszę to robić, bo jestem rzecznikiem praw tych dzieci. To mój obowiązek. Dlatego tak głośno przeciwstawiam się nielegalnej działalności środowisk LGBT, seksedukacji, w której prowadzi się zajęcia pod hasłem: „zastosowanie gruszki od lewatywy przed seksem analnym”. Stąd wziął się atak na mnie, bo dotąd tego typu idee były ładnie opakowane i propagowane przez media. A ja zdzieram papierek i pokazuję, że środek już ładnie nie wygląda. I jeszcze robię to na ich terenie, w ich telewizji. Ale zapewniam, nie ustąpię. Możecie mnie atakować, obrażać, krzyczeć, protestować i żądać odwołania. Nie ustąpię. Dobro naszych dzieci, które są naszą przyszłością, jest ważniejsze. Dzieciom trzeba pokazywać prawdziwe wartości i ja to będę robić.
Zmieniając temat – kilka dni temu w Warszawie odnaleziono kolejne dziecko w Oknie Życia. Tymczasem nie tak dawno niektóre środowiska lewicowe postulowały, by okna te zamknąć. Jak odnosi się Pan do tej sprawy?
Jestem przeciwny zamykaniu tych okien. Jeśli ratują życie ludzkie, a tak jest, powinny pozostać. Czym innym jest bowiem ocena decyzji matki, która porzuca w ten sposób swoje dziecko, a czym innym cud, że te dziecko dzięki takiemu oknu przeżyje. W ustawie o Rzeczniku Praw Dziecka jest zapisane, że dzieckiem jest każda osoba od momentu poczęcia do 18. roku życia. I każde ocalone życie dziecka to wspaniała sprawa. Przeciwko tym oknom są ci sami ludzie, którzy domagają się aborcji na życzenie. Lewica, Pan Margot, który powiedział, że będzie pieniądze przekazywał na aborcję, aktywiści LGBT… To jest właśnie ta cała ideologia, której podobno nie ma. Okna Życia trzeba wspierać, bo jaka jest alternatywa? Martwe dzieci w reklamówkach na śmietnikach? Każde uratowane życia to największa zasługa dla ludzkiego sumienia.
Czytaj też:
Poseł KO: Margot sprzyja PiS-owi
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.