Tym razem odniosła się oczywiście do rozpoczęcia roku szkolnego i pochwaliła się tym, że jej dzieci poszły do szkoły bez maseczek.
– Słuchajcie, hit wam muszę powiedzieć. Mój syn poszedł do pierwszej klasy, wszystkie dzieci miały maseczki, mój syn nie. Już się jeden ojciec do nas doczepił, mówił, żeby się trzymać od niego półtora metra. To już zaczęła się robić gorąca atmosfera... – relacjonowała pierwszy dzień swojego syna w szkole.
– To nie jest państwowa szkoła, więc jest to zalecenie, a nie obowiązek – dodaje. – Mój syn jakoś dobrze sobie z tym poradził, ale moja córka właśnie do mnie zadzwoniła. Pani dyrektor ponoć powiedziała, że dzieci muszą mieć maseczki, a jak nie będą miały, to nie mogą do siebie mówić. Zaraz mam zamiar do pani dyrektor zadzwonić – poinformowała.
Ależ żal nam tych jej dzieci. Nie dość, że im matka siarę w szkole robi, to jeszcze potem dokłada w Internetach. Nie zna litości.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.