Prof. Szczeklik mówił w TVN24 o pandemii COVID-19 i zakażonych pacjentach, którzy trafiają do jego szpitala.
– Pracuję 20 lat, 15 lat na intensywnej terapii. Takiej choroby, która jest tak powszechna, a jednocześnie tak podstępnie przebiega, to chyba nie widziałem – przyznał.
Jak tłumaczył, pacjenci, którzy trafiają do szpitala nie wyglądają na obłożnie chorych, ale ich wyniki pokazują zupełnie co innego. – Możemy z nimi rozmawiać, nie widać u nich dużych duszności. A jak popatrzymy na parametry życiowe albo badania obrazowe, to jesteśmy przerażeni –mówił.
– Granica, gdy organizm nie radzi sobie już z chorobą, jest bardzo cienka. Kiedy ją przekroczymy, napędza się spirala niewydolności wielonarządowej. Wtedy bardzo trudno odwrócić chorobę i uratować pacjenta – dodawał.
Prof. Szczeklik określił koronawirusa jako "strasznie nieprzewidywalny wirus". – Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie powiedzieć, u kogo przebiegnie bezobjawowo czy z małą ilością objawów, a u kogo spowoduje tak ciężką chorobę, że trafi na intensywną terapię lub umrze – stwierdził.
Jego zdaniem, "spełnia się najgorszy scenariusz wzrastającej liczby zakażeń i przede wszystkim hospitalizacji". – Na co dzień w naszej pracy widzimy dramatyczny brak łóżek na każdym poziomie opieki medycznej, ale przede wszystkim na intensywnej terapii. Próbujemy bardzo szybko wzmocnić bazę łóżkową dla osób chorych na COVID-19, ale tych łóżek dramatycznie brakuje – mówił. – Jest nie do porównania z tym, z czym mieliśmy do czynienia w marcu i kwietniu – dodawał.
Czytaj też:
"Jakby ktoś strzelił mi w twarz". Lekarze ostro o słowach SasinaCzytaj też:
"Tak? A to ciekawe". Prezydent reaguje na zarzuty dziennikarza: To nie dziennikarstwo, to podłośćCzytaj też:
Ponad 5 tys. nowych przypadków. Nie żyją 63 osoby