Decyzja o jego tymczasowym zawieszeniu została cofnięta.
Choć oficjalny komunikat w tej sprawie pojawił się dopiero dziś, już od wczoraj można obserwować aktywności przywróconego rzecznika MON w mediach społecznościowych ministerstwa.
Podejrzenie korupcji
W wrześniu Bartłomiej Misiewicz wytoczył proces tygodnikowi "Newsweek" za "nieprawdziwy i szkalujący go artykuł". Tygodnik Tomasza Lisa podawał, ze rzecznik resortu obrony i dyrektor gabinetu politycznego szefa MON miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS i sugerować, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce. Jednak po zawiadomieniu dwóch posłów opozycji w związku z artykułem, sprawą zajęła się prokuratura.
Wczoraj Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim umorzyła – ze względu na brak znamion czynu zabronionego – śledztwo w tej sprawie.
Czytaj też:
Kolejne śledztwo ws. Misiewicza umorzone
Zawieszenie Misiewicza
Bartłomiej Misiewicz został zawieszony w pełnieniu swoich funkcji w MON we wrześniu. Sam wnioskował o to do ministra obrony.
Zamieszanie wokół rzecznika MON rozpoczęło się przy okazji Święta Wojska Polskiego i uhonorowania go złotym medalem za Zasługi dla Obronności Kraju. Niedługo później pojawiły się informacje o powołaniu Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Dziennikarze i politycy opozycji podnosili wówczas jego niewystarczające wykształcenie i doświadczenie, potrzebne do pełnienia tak ważnej funkcji. W związku z tymi wydarzeniami .Nowoczesna rozpoczęła kampanię #Misiewicze, która miała pokazać, jak władza rozdaje stanowiska w spółkach Skarbu Państwa.
Czytaj też:
Misiewicz wystąpił o zawieszenie we wszystkich funkcjach w MON