Ziemkiewicz: Dobrze, że Lempart robi telewizję. By się skompromitowała, wystarczy że mówi

Ziemkiewicz: Dobrze, że Lempart robi telewizję. By się skompromitowała, wystarczy że mówi

Dodano: 
Publicysta "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz
Publicysta "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz Źródło: PAP / Leszek Szymański
Uważam, że pani Lempart i pani Suchanow należą do tego typu ludzi, których jak się chce skompromitować, to wystarczy pozwolić im mówić. W związku z tym, powinno być ich w mediach jak najwięcej. To charakterystyczne, że w bańce lewicowo-liberalnej jednak się ich tak bardzo nie pokazuje – mówi portalowi DoRzeczy.pl Rafał A. Ziemkiewicz, pisarz i publicysta tygodnika „Do Rzeczy”.

Wywiad Beaty Lubeckiej z Radia Zet był nominowany do nagrody Grand Press. Okazał się jednak nie być wystarczająco poprawny, w efekcie czego Press w ogóle nie przyznaje nagrody w kategorii Wywiad. Jak Pan to ocenia?

Rafał A. Ziemkiewicz: Wydaje mi się, że pan Andrzej Skworz, redaktor naczelny „Pressu” uznał, że jest sprytny jak sam Winnetou i w ten sposób znalazł salomonowe wyjście z sytuacji. Być może faktycznie nie miał wyboru, bo miał jako alternatywę kompletną rozpierduchę w swojej kapitule. Generalnie to mieście się w logicznym procesie, który trwa od pewnego czasu. Jestem przekonany, że następne działania, polegające na usuwaniu z własnej bańki medialnej każdego, kto tam wprowadza jakikolwiek dysonans poznawczy, są kwestią czasu. W środowiskach lewicowo-liberalnych będzie tak samo, tylko bardziej.

Ale i tu nie ma jednomyślności. Pani prof. Monika Płatek najpierw podpisała list przeciwko redaktor Lubeckiej, potem wycofała się, stwierdziła, że po przesłuchaniu wywiadu ma inne zdanie.

Pod apelem podpisało się bardzo wiele osób, a wypadek pani Płatek jest odosobniony. To się czasami zdarza, że ktoś tam się wyłamie na drodze do postępu. I myślę, że prof. Monice Płatek zostanie to wyperswadowane. Powiedzą że może i subiektywnie miała rację, litując się nad redaktor Lubecką, ale wyższe dobro, czyli zwycięstwo rewolucji wymaga czegoś innego. Mamy do czynienia z przekształceniem mediów w taką pałkę propagandową. To nie przypadek, że na czele takich protestów występują ludzie pokroju redaktora Grzędzińskiego, czy redaktora Skarżyńskiego. Tu można przypomnieć usunięcie Rafała Wosia z „Polityki” czy szykany, którym był poddawany redaktor Grzegorz Sroczyński w „Gazecie Wyborczej”, który został wypchnięty wyłącznie do internetu, choć był jednym z czołowych publicystów "GW". Merytorycznie zarówno Woś, jak i Sroczyński mają lewicowe poglądy, ale są ciekawymi interlokutorami, w przeciwieństwie do np. Skarżyńskiego.

Podejście jest takie, że „w naszej bańce nie życzymy sobie żadnych odstępców". Wszyscy muszą śpiewać jednym chórem, nawet jeśli sprawa jest tak wątpliwa jak „Margot”. To też charakterystyczne, że człowiek, który nawet nie jest homoseksualistą, nie przeszedł operacji zmiany płci, nie przebiera się nawet za kobietę, stał się w medialnej bańce ulubieńcem, a poparcie dla niego stało się pewnym symbolem wiernopoddańczego oddania jedynie słusznej linii. To jak u Orwella, gdzie przesłuchiwanemu pod oko podstawiano dwa palce i miał mówić, że widzi jeden, jak upierał się, że dwa to dostawał w łeb i obrywał do czasu, gdy przyznał, że widzi palec jeden. Kto uwierzy, że ten człowiek jest kobietą, to uwierzy już we wszystko.

Ale to działać może tylko w bańce medialnej?

Linia jest prosta – w naszej bańce ma nie być żadnej wątpliwości. A potem nasza bańka ma stać się całością. Stąd tyle krzyku, że Orlen przejął jakieś media, bo to perspektywę uczynienia własnej, liberalnej bańki jedyną rzeczywistością medialną w czasie mocno odsuwa.

Pytanie więc, czy w ogóle takie nagrody, jak Grand Press mają dziś jakikolwiek sens?

W bańce – tak. Nagrody są zawsze narzędziem dystrybucji środków. Nagroda Grand Press staje się obciachem. A z punktu widzenia radykałów lewicowych czasem lepiej jej nie przyznać, niż żeby miała robić wyłom w jedynie słusznym światopoglądzie. Oczywiście zawsze może być powołana na przykład nagroda im. Michała Sz. ps. Margot, która byłaby przyznawana w wąskim gronie, towarzystwie wzajemnej adoracji.

Tymczasem powstaje telewizja o wdzięcznej nazwie Wku…ona.TV. Ma być budowana przez szefowe Strajku Kobiet. Odniesie sukces?

Uważam, że pani Lempart i pani Suchanow należą do tego typu ludzi, których jak się chce skompromitować, to wystarczy pozwolić im mówić. W związku z tym, powinno być ich w mediach jak najwięcej. To charakterystyczne, że w bańce lewicowo-liberalnej jednak się ich tak bardzo nie pokazuje. Nie pokazano np. filmików jak instruuje posłów, jak poruszać się w zderzeniu z policyjnym kordonem, jak poruszać się w takich sytuacjach przy pomocy legitymacji poselskiej. Myślę, że jak powstanie ta telewizja, to będzie różne wydarzenia wyświetlać. A my będziemy mieli co komentować. To byłoby w zasadzie pozytywne. Obawiam się jedynie tego, że na przeszkodzie rozwojowi tej stacji może stanąć administracja YouTube.

Dlaczego?

Bo jeśli telewizja ma się faktycznie tak nazywać, a Youtube ma być konsekwentny i spełnić zapowiedzi, to ta nowa telewizja powinna zostać usunięta z kanału YT i innych mediów społecznościowych, które oficjalnie deklarują, że nie tolerują wulgaryzmów.

Czytaj też:
Szczery wpis prof. Płatek: Popełniłam błąd. Przepraszam. Więcej tego nie zrobię

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także