Lisicki: "Wyborcza" to są dziś radykalni, antykatoliccy ekstremiści. Okładka jak z Urbana

Lisicki: "Wyborcza" to są dziś radykalni, antykatoliccy ekstremiści. Okładka jak z Urbana

Dodano: 
Paweł Lisicki
Paweł Lisicki Źródło: PAP / Paweł Supernak
Jeśli chodzi o okładkę z Matką Boską, to była ona czymś obrzydliwym, niedopuszczalnym. Przypominającym najgorsze okładki „NIE” Jerzego Urbana, czy „Faktów i Mitów” sprzed lat. Dziś „Gazeta Wyborcza” poszła w tę stronę. Dziwi mnie tylko, że wciąż uchodzi za pismo głównego nurtu, mainstreamowe. Tymczasem to są radykalni, antykatoliccy ekstremiści – mówi portalowi DoRzeczy.pl Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”.

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a tymczasem "Wysokie Obcasy", dodatek do „Gazety Wyborczej” daje na pierwszej stronie ilustrację Matki Boskiej z piorunem Strajku Kobiet, atakuje ostro religię i Jana Pawła II. Z drugiej strony środowiska antyklerykalne żądają „prawa do tradycyjnego obchodzenia świąt”, a zwolenniczki aborcji oburzają się, że „jakim prawem krytykuje się śpiewanie przez nie kolęd”. O czym to świadczy?

Paweł Lisicki: Akurat jeśli chodzi o „Gazetę Wyborczą”, to jeśli przyjrzeć się temu, co robi ta gazeta w dłuższej perspektywie, to albo mamy do czynienia z hipokryzją, albo całkowitą zmianą linii. Przypomnę, że jeszcze kilka lat temu "Gazeta Wyborcza" wydawała serię zeszytów o świętych, wiele materiałów religijnych, związanych z katolicką tradycją. Być może uznano, że to się nie sprzedaje, że trzeba teraz postawić na walkę z katolicyzmem, co zresztą wydaje się od pewnego czasu głównym nurtem działania „Gazety Wyborczej”. Jeśli chodzi o okładkę z Matką Boską, to była ona czymś obrzydliwym, niedopuszczalnym. Przypominającym najgorsze okładki „NIE” Jerzego Urbana, czy „Faktów i Mitów” sprzed lat. Dziś „Gazeta Wyborcza” poszła w tę stronę. Dziwi mnie tylko, że wciąż uchodzi za pismo głównego nurtu, mainstreamowe. Tymczasem to są radykalni, antykatoliccy ekstremiści.

Tygodnik Jerzego Urbana święcił triumfy w latach 90., miał pewną popularność. Jednocześnie jednak uważany był za pismo marginesu, ludzie nie przyznawali się do czytania „NIE”, zaś dziś podobne treści daje uznawana za poważną i elitarną „Gazeta Wyborcza”. To nie jedyna zmiana. Dawniej dyskusje o aborcję też się toczyły, ale narracja również zwolenników liberalizowania prawa była taka, że aborcja jest czymś bardzo złym, tragedią kobiet, ale nie należy jej delegalizować. Teraz „Wysokie Obcasy” dają okładkę, że „Aborcja jest ok”. Mówi się też, że aborcja jest wręcz prawem człowieka. Dokonała się rewolucja?

Tak, dokonała się rewolucja w tym sensie, że „Gazeta Wyborcza” została przejęta przez środowiska radykalnej feministycznej lewicy. Okładka „Aborcja jest ok” ukazała się ponad dwa lata temu. I to był ten moment przełomowy, pokazujący kto tam rządzi i kto decyduje o linii. A teraz do tego wszystkiego doszły publiczne akty bluźnierstwa, czy profanacji, jak ta ostatnia okłada „Wysokich Obcasów”. Co ciekawe, kilka miesięcy temu „Gazeta Wyborcza” zajawiła na pierwszej stronie bardzo długi wywiad z Jerzym Urbanem. Można więc powiedzieć, że nastąpiło połączenie sił radykalnej komunistycznej lewicy, którą reprezentował Urban, i radykalizującej się solidarnościowej lewicy, którą reprezentuje „Gazeta Wyborcza”. Spoiwem jest tutaj agresja do Kościoła i katolicyzmu.

Czy to, co się dzieje nie wynika też trochę z tego, że z jednej strony zabrakło św. Jana Pawła II, wyrosło pokolenie, które nie pamięta papieża Polaka, a z drugiej też sam Kościół i katolicyzm przeżywają kryzys?

Oczywiście, że zmieniło się wiele rzeczy. Ten feministyczny, czy tęczowy radykalizm, jest swego rodzaju novum. Trudno go przypisać komunistom. Oni zwalczali Kościół, ale jako konkurencję polityczną. A ten element rewolucji obyczajowej u dużej części komunistów był nieobecny. On się ukazał u Urbana w „NIE”, bo tam chodziło też o zwalczanie katolicyzmu jako przeciwnika kulturowego. Teraz te dwa nurty razem się zbiegły. Jeśli chodzi o Kościół to faktycznie, znaczenie miała śmierć Jana Pawła II, ale też kryzys, który Kościół przeżywa, związany z pedofilią, innymi problemami w Kościele. Lewica próbuje to wykorzystać, ale nie zmienia to faktu, że są pewne granice w społeczeństwie demokratycznym. Jedną z takich granic był szacunek do religii. I Wyborcza konsekwentnie tę zasadę łamie, dokonuje kolejnych aktów agresji atakując najważniejsze dla katolików symbole. I to jest novum, które obserwujemy od kilku miesięcy. Na taką skalę. Wcześniej było to tonowane, ukrywane, to były jakieś pojedyncze głosy. Teraz to oficjalne linia polityki.

Obok tych aktów antyklerykalnych działań pojawiają się też w przestrzeni publicznej głosy, typu „jestem zaangażowanym katolikiem, ale okładka „Wyborczej” mi nie przeszkadza, bo trzeba być otwartym, rozmawiać”. Takie zdania padają także w mediach liberalnych katolików. O czym świadczą?

To prawda, że jest takie zjawisko. Używając znanego określenia towarzysza Lenina, zawsze można znaleźć użytecznych idiotów. Przykro mi, ale nie można użyć innego określenia dla tych, którzy będą bronili bluźnierstwa, profanacji, twierdząc, że to jest dopuszczalna forma funkcjonowania w świecie demokratycznym. Nie, nie jest! I ci, którzy próbują to usprawiedliwiać przyczyniają się tylko do wzrostu agresji i przemocy. I tak naprawdę stoją po drugiej stronie. Udają katolików, de facto wspierając ich przeciwników i wrogów. Stąd termin użyteczni idioci.

Skąd takie podejście się bierze?

Myślę, że z bardzo głębokiego poczucia niższości. Z przekonania, że siła jest po stronie postępowej lewicy, i skoro lewica przekracza bariery, to trzeba się do niej dołączyć i podążać w tym samym rydwanie, a może uda się w ten sposób jakoś przetrwać, przeżyć. To przykład jakiegoś koszmarnego tchórzostwa, dwulicowości i przypomina działanie użytecznych idiotów, którzy twierdzili, że komunizm jest najwłaściwszą formą ustrojową, ideologiczną i trzeba mu się poddać.

Czytaj też:
Autorytety od pandemii. Lisicki mocno odpowiada prof. Simonowi

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także