Ministerstwo Finansów będzie śledzić kierowców?

Ministerstwo Finansów będzie śledzić kierowców?

Dodano: 
Zdj. ilustracyjne
Zdj. ilustracyjne Źródło:PAP/EPA / KEYSTONE
Jakub Zgierski | Ministerstwo Finansów pracuje nad nowym systemem poboru opłat na drogach. Cel jest szczytny: chodzi o likwidację korków przed bramkami. Wątpliwości budzi jednak fakt, że pojazdy będą namierzane przez satelitę.

Nowy system e-Toll będzie oparty o geolokalizację. Ma on zastąpić obecnie stosowany system radiowy, na który składają się nadajniki w samochodach oraz czujniki na tzw. bramownicach. System ma działać w prosty sposób – trzeba będzie zainstalować specjalną aplikację i zezwolić jej na śledzenie swojego położenia. Alternatywnie – w przypadku braku smartfona – kierowca będzie mógł kupić bilet autostradowy na stacji paliw.

Kto przechowa dane? Informatycy z resortu finansów

O niechęci do stosowania rządowych systemów opartych o geolokalizację społeczeństwo dało znać przy okazji uruchomienia rządowej aplikacji ProteGO Safe, która miała ostrzegać o kontakcie z osobą zakażoną COVID-19. W ostatnich dniach głośno było też o cyberprzestępcach, którzy podszywali się pod rządowe aplikacje i chcieli zainstalować na telefonach nieświadomych użytkowników złośliwe oprogramowanie. Zapytaliśmy Ministerstwo Finansów o to, jak nowy system poboru opłat oparty o tzw. geolokalizację będzie zabezpieczony, a także, co z danymi kierowców.

"Dane będą przechowywane w infrastrukturze zarządzanej przez Centrum Informatyki Resortu Finansów. Stosowane będą zabezpieczenia techniczne np. zapory sieciowe (firewalle) (...) Zakres danych wynika z ustawy i obejmuje dane dotyczące właściciela pojazdu oraz informacje o pojedzie np. numer rejestracyjny, norma emisji spalin, dopuszczalna masa całkowita. Przechowywanie danych będzie odbywać się na podstawie i w granicach ustawy o drogach publicznych. Dane geolokalizacyjne są przechowywane nie dłużej niż 6 miesięcy" – poinformował nas resort.

Zwykły Kowalski nie ucierpi

Nowy system poboru opłat w pierwszej fazie nie powinien mocno dotknąć zwykłego Kowalskiego, ponieważ państwo zarządza jedynie 260 km autostrad: na odcinkach A2 Konin-Stryków i na A4 Wrocław-Sośnica. To tu pierwotnie ma obowiązywać e-Toll. Pozostałe odcinki są zarządzane przez prywatne firmy lub pozostają bezpłatne. Jednak wiele wskazuje na to, że docelowo system może być rozszerzony.

"Przepisy przewidują możliwość jednorazowej zmiany sposobu poboru i przejęcia zadania poboru opłaty również na odcinkach koncesyjnych (zarządzanych przez prywatne podmioty – red.). W przypadku takiej zmiany, kierowcy nie będą musieli stać w korkach przed bramkami również na odcinku autostrady zarządzanej przez koncesjonariusza" – przyznaje w odpowiedzi na pytania Ministerstwo Finansów.

Skoro już teraz brana jest pod uwagę możliwość włączenia do nowego systemu odcinków zarządzanych obecnie przez prywatne firmy, to samo może się wydarzyć z innymi fragmentami sieci dróg ekspresowych i autostrad. Nowy system informatyczny sprawi, iż cała operacja będzie prosta i relatywnie szybka do wdrożenia – i zależna przede wszystkim jedynie od decyzji ministra infrastruktury. Taki ruch oznaczałby skokowy wzrost kosztów podróży polskich rodzin. Jednocześnie, media już kilka lat temu informowały, że rozszerzenie sieci dróg płatnych dla polskich kierowców jest wysoce prawdopodobne, bo państwo traci miliardy na tym, że nie pobiera opłaty za przejazd 900 km autostrad zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.

Problem z wykluczeniem cyfrowym

Co ciekawe, w Europie nie stosuje się systemu poboru opłat opartego o pobieranie danych GPS dla aut osobowych. Takie rozwiązanie budzi wątpliwości prawne, co do przechowywania danych kierowców. Ten system działający na niektórych autostradach państwowych będzie także niespójny z systemami na autostradach zarządzanych przez prywatne firmy, gdzie działa system videotollingu. To rozwiązanie, które odczytuje numer tablic rejestracyjnych i obciąża nas opłatą, kiedy przejedziemy autostradą.

System oparty o GPS i powiązanie go ze smartfonem może też stanowić przeszkodę dla części obywateli, zwłaszcza osób starszych, które dotknięte są tzw. wykluczeniem cyfrowym. Przy likwidacji bramek, trudno oczekiwać, by wszyscy kierowcy, w tym seniorzy, zainstalowali odpowiednią aplikację, w odpowiednim momencie ją włączyli i wyłączyli. System analogowy także nie wydaje się idealną alternatywą. Bilety autostradowe będzie można kupić na stacjach benzynowych, jednak to wymaga już dodatkowego planowania każdej podróży.

Wydaje się, że stawiając na rozwiązanie oparte o pobieranie danych GPS ze smartfonów Polaków, rząd chce wyważyć otwarte drzwi. Czy potrzebna nam tak szeroka ingerencja w prywatność, kiedy można skorzystać z istniejących i działających już rozwiązań?

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także