"Tu powinien być Twój ulubiony serwis internetowy", "tu powinien być twój ulubiony program" – takie komunikaty można dzisiaj zobaczyć w wielu mediach. Nie działają popularne stacje radiowe i telewizyjne, a także portale internetowe. To efekt akcji protestacyjnej pod hasłem "Media bez wyboru", która sprzeciwia się nałożeniu podatku od reklam.
Sprawa jest szeroko komentowana w mediach społecznościowych. Wiele osób nie kryje oburzenia działaniami rządu, a niektórzy mówią wręcz o zamachu na wolność słowa. Z drugiej strony nie brakuje głosów polemicznych, a część komentatorów zarzuca protestującym hipokryzję, zwracając uwagę, że do tej pory podnoszenie podatków, dopóki dotykało innych branż, nie przeszkadzało dziennikarzom.
Podczas rozmowy z TVP Info Tomasz Sakiewicz przekazał, że przez fakt, że nie przyłączył się do protestu części mediów, ucierpiała jego własna gazeta.
– Akcja "Media bez wyboru" jest przeciwko wolności słowa. Mam na to na papierze dowód. Sieć Maxim oznajmiła, że wycofuje "Gazetę Polską", bo nie poparliśmy protestu. Dla brudnych geszeftów paru cwaniaków, którzy chcą zamienić mercedesy na rolls-royce'y, nie będę popierał protestu – oznajmił dziennikarz.
Sakiewicz stwierdził, że to przykład prześladowania mediów. Podkreślił, że tak długo będzie uważał, że cały protest jest wycelowany w wolność słowa, dopóki ostatni z organizatorów nie będzie nawoływał do bojkotu sieci Maxim. – Wszędzie za granicą będę twierdził, że głównym celem tej akcji jest zaduszenie wydawców, którzy mają inne zdanie – mówił.
Naczelny "GP" podkreślił, że nikt go do wzięcia udziału w akcji nie zaprosił. – Brutalny terror. Próbować zablokować gazetę, tylko dlatego, że nie poparliśmy akcji, o której nic nie wiemy, to są bolszewickie obyczaje. Typowe dla TVN i "Gazety Wyborczej" – stwierdził dziennikarz.
Czytaj też:
Podatek od reklam. O co chodzi w proteście mediów?Czytaj też:
Bosak ostro o podatku od reklam: Nie ma zgody na zamordyzm rządu PiS