Lekarz ze szpitala na Narodowym: Jest ciężko, mamy bardzo dużo chorych

Lekarz ze szpitala na Narodowym: Jest ciężko, mamy bardzo dużo chorych

Dodano: 
Tymczasowy szpital na Stadionie Narodowym
Tymczasowy szpital na Stadionie NarodowymŹródło:PAP / Leszek Szymański
Jest ciężko – w ten sposób panującą obecnie sytuację w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym opisał pulmonolog dr Jacek Nasiłowski. – Mamy bardzo dużo chorych, w chwili obecnej jest ich około 270 – powiedział.

Odnosząc się do liczby pacjentów zakażonych COVID-19, którzy obecnie leczeni są w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym, dr Nasiłowski podkreślił, że kluczowe jest tu sformułowanie "około", ponieważ sytuacja w szpitalu zmienia się bardzo dynamicznie. – Z tego powodu jest bardzo ciężko – powiedział.

Jak wyjaśnił, co chwila przyjmowani są nowi pacjenci. Część z nich szybko zdrowieje i wraca do domów, jednak u wielu pacjentów choroba przebiega ciężej, nie zdrowieją tak szybko, jak oczekiwaliby tego lekarze, często ich stan pogarsza się do tego stopnia, że wymagają leczenia respiratorem.

W Szpitalu Narodowym brakuje personelu

Pytany, ile w chwili obecnej jest wolnych łóżek na Narodowym, lekarz wyjaśnił, że problem nie tkwi w dostępności łóżek, tylko w braku personelu medycznego. – Łóżek to mamy tu w sumie 500, respiratory także są, tylko problem leży gdzie indziej – zauważył. – Nie jest sztuką położyć pacjenta do łóżka, tylko trzeba mieć jeszcze na względzie, że tym pacjentem później ktoś się będzie musiał zająć, a przecież im cięższy jest jego stan, tym więcej personelu potrzeba do jego leczenia – podkreślił.

Dopytywany, ile brakuje obecnie personelu medycznego w szpitalu na Stadionie Narodowym, Nasiłowski odparł: – Powinno być dwa razy więcej.

– Ludzie, którzy tu pracują - personel pielęgniarski, ratownicy medyczni i lekarze - wykonują tytaniczną, heroiczną pracę – powiedział. – Jeden lekarz zajmuje się naraz 28 pacjentami, w tym kilkoma w stanie ciężkim – zaznaczył. Dla porównania wskazał, że w normalnym szpitalu jeden lekarz zajmuje się pięcioma pacjentami. – Sytuacja jest taka, że po prostu nie ma ludzi do pracy, ale teraz wszędzie ich nie ma, nie tylko u nas – zauważył dr Nasiłowski.

Zwrócił jednocześnie uwagę, że każdy szpital może wskazać liczbę pacjentów, których jest w stanie przyjąć i powiedzieć, że powyżej tej liczby nie może już przyjmować. – Jednak szpital covidowy nie może tego zrobić. My nie możemy powiedzieć, że odmawiamy przyjęcia jakiegokolwiek pacjenta – powiedział dr Nasiłowski. –– Dlatego ludzie tutaj pracują naprawdę bardzo ciężko – przyznał.







Pospolite ruszenie

Dr Nasiłowski przypomniał także, że kadra na Narodowym, to poniekąd efekt "pospolitego ruszenia". "To są ludzie, którzy chcieli pracować z covidami i zjechali do Warszawy z całej Polski" – przypomniał. Jak wskazał, są to ochotnicy m.in. ze Śląska, Lublina oraz z wielu innych miejsc w całym kraju. – Wszyscy oni mają swoją drugą pracę"– zaznaczył.

Pytany, czy lekarze z Narodowego zgłaszają do wojewody braki kadrowe, dr Nasiłowski wyjaśnił, że medycy pracujący w tym szpitalu tymczasowym cały czas alarmują o ciężkiej sytuacji kadrowej. Nieustannie prowadzony jest także nabór personelu. Jednak, jak zaznaczył lekarz, podobne zgłoszenia płyną jednocześnie z innych placówek.

– Ci ludzie, którzy chcieli pracować z covidowcami, to już dawno pracują, a ci, którzy nie chcą, to się kamuflują i nie pracują, bo mają swoje prace, które, co trzeba podkreślić, także są potrzebne – przyznał. – Mamy przecież w Polsce także pacjentów chorujących na inne schorzenia, którzy nie zniknęli wraz z nadejściem pandemii, a nimi także ktoś musi się zająć – dodał.

"Sytuacja trochę się poprawiła"

Odnosząc się do dynamiki wzrostu zachorowań na koronawirusa w Polsce, dr Nasiłowski ocenił, że z punktu widzenia szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym, w ciągu ostatnich dni sytuacja trochę się poprawiła. – Ostatnie trzy dni jest trochę lepiej, natomiast ostatnie dwa tygodnie były naprawdę dramatyczne, każdego dnia przyjeżdżało do nas około 150 nowych chorych – poinformował. – Teraz przyjeżdża połowa z tego – dodał. Wyjaśnił, że wynika to m.in. z uruchomienia w woj. mazowieckim innych szpitali tymczasowych.

– Póki co, jakoś dajemy radę, na szczęście zwolniło się tempo przyjęć – podsumował dr Nasiłowski.

Czytaj też:
Liczba zachorowań wzrosła o 75 proc. Reaguje Niedzielski

Źródło: PAP
Czytaj także