Stołecznej policji udało się ustalić, że do sklepu jubilerskiego wbiegły trzy zamaskowane osoby, które użyły gazu łzawiącego wobec pracownika ochrony. Sprawcy sterroryzowali sprzedawczynię przedmiotem przypominającym broń.
Okradli jubilera, uciekli na hulajnogach
Intruzi przy użyciu ciężkich narzędzi wybili szyby w gablotach i zabrali znajdującą się tam biżuterię. Po splądrowaniu butiku, uciekli. Na szczęście nikomu z pracowników i klientów sklepu nic się nie stało.
Jak podaje RMF FM, całe zdarzenie było "bardzo dynamiczne i trwało zaledwie kilka minut". Według ustaleń reportera radia, przed godz. 15 policjantom udało się odnaleźć jedną torbę z biżuterią. Pakunek leżał na parkingu sklepu.
Nie ustalono jednak, czy torba została pozostawiona przez złodziei celowo czy też zgubili łup podczas ucieczki z miejsca kradzieży. Wiadomo natomiast, że napastnicy wydostali się z galerii przez parkingi oddalili się na hulajnogach elektrycznych.
Mówili w "języku zza wschodniej granicy"
Jak wynika z ustaleń radia RMF FM, śledczy, którzy zajmują się sprawą, postawili hipotezę, że za napadem może stać międzynarodowa grupa przestępcza, specjalizująca się w podobnych kradzieżach.
Okazuje się bowiem, że sprawy rozmawiali w "języku zza naszej wschodniej granicy". Policja zakłada również wariant, w którym sprawcami są Polacy, którzy chcieli zmylić tropy. Najbardziej prawdopodobne jest jednak dokonanie napadu przez cudzoziemców.
Śledczy zwrócili uwagę na doskonałe przygotowanie do przestępstwa, co może świadczyć, że wspomniana grupa ma na swoim koncie więcej podobnych kradzieży.
Policja już skierowała pytania do kilku europejskich krajów w tej sprawie. Funkcjonariusze chcą ustalić, czy na ich terenie doszło do podobnych zdarzeń.
Czytaj też:
Seria brutalnych pobić w Warszawie. Sprawcami cudzoziemcyCzytaj też:
Atak nożownika w Warszawie. Zatrzymany jest obywatelem Turcji