Niedawno świętowaliśmy stulecie traktatu ryskiego. Z tej okazji Stremidłowski zadał pytanie: Co by się stało, gdyby Polska wojnę z bolszewikami przegrała? "Przypomnijmy, że początkowo Moskwa postawiła Warszawie następujące ultimatum. Granica ma pokrywać się z linią Curzona, polska armia może liczyć maksymalnie 50 tys. żołnierzy, polskie władzy muszą zerwać sojusz z Petlurą (…) Formalnie Polska byłaby państwem niepodległym, sama wybrała formę rządów, ale w praktyce szybko stałaby się sowieckim protektoratem" – pisze rosyjski publicysta.
Problem w tym, że linię Curzona zaproponowali Brytyjczycy, Polska się nawet na nią zgodziła pod presją, ale nie zaakceptowali jej bolszewicy – Armia Czerwona odnosiła bowiem zwycięstwo za zwycięstwem i Lenin postanowił zagrać o pełną stawkę. Nie było więc mowy o jakimś ultimatum ze strony Moskwy. Trudno też sobie wyobrazić, aby po militarnym zwycięstwie nad "białą Polską", po której trupie Tuchaczewski chciał iść na Zachód, ten trup miałby być nagle wskrzeszony i zamieniony w formalnie niezależny protektorat. Przeczy temu też fakt założenia komitetu rewolucyjnego pod wodzą Dzierżyńskiego. Raczej więc powstałaby od razu Polska SRS.
Polska jako 16. republika
"Bardzo prawdopodobne, że w takie zsowietyzowanej Polsce zwyciężyłyby siły, które doprowadziłyby do wejścia Polski w skład Związku Sowieckiego (koniec końców, za taką ideą po II wojnie światowej lobbował Bierut). Polska stałaby się 16. republiką sowiecką, a Polacy zajęliby miejsce w politycznej, gospodarczej i kulturalnej elicie ZSRS" – pisze dalej Stremidłowski. – "Oczywiście, to byłaby katastrofa dla wielu Polaków, którym przyszło by emigrować na Zachód. Także oczywiste, że Polska musiałaby się zderzyć z falami represji stalinowskich" – dodaje.
Zaznacza przy tym, że w takiej sytuacji prześladowania polskich obywateli byłyby minimalizowane przez narodowo zorientowanych polskich komunistów, którzy nie dopuściliby do przeprowadzenia "operacji polskiej". Polscy komuniści mieliby więcej do powiedzenia na Kremlu i mogliby zapobiec wybuchowi II wojny światowej – nie byłoby żadnego paktu Ribbentrop-Mołotow. "Polska republika sowiecka stopniowo wywalczyłaby włączenie w swoje granice Prus Wschodnich, skutecznie odizolowanych od Niemiec, a także Wileńszczyzny, niewykluczone, że "wyrównałaby" na swoją korzyść granice z sowiecką Białorusią i Ukrainą. A co najważniejsze, nie byłoby sześciu milionów polskich obywateli, zamordowanych przez nazistów i wielkich zniszczeń kraju. A w przypadku rozpadu ZSRS, któremu Polacy mogliby chcieć zapobiec, wyszliby z o wiele większym potencjałem" – twierdzi Stremidłowski.
Czytaj też:
"Polsce grozi nowy rozbiór"Czytaj też:
"Rosja nigdy na nikogo nie napadała"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.