Jeśli sprawa jest w jakimś aspekcie wciąż niejasna, to jak wyjaśnić liczne teksty w prasie cytujące opinie śledczych wskazujące na mężną postawę polskiego kierowcy? Skąd biorą się cytowane w gazetach anonimowe opinie niemieckich policjantów wyrażające się o odwadze naszego rodaka z najwyższym uznaniem? Jeśli zostało stwierdzone, że Łukasz Urban walczył do końca i przyczynił się do tego, że ofiar było mniej niż mogłoby być – to głos dawno już powinna zabrać kanclerz Angela Merkel lub prezydent Joachim Gaucka.
Tę dziwną ciszę przerywa jedynie internetowa zbiórka podpisów pod wnioskiem zwykłych Niemców do prezydent Gaucka o przyznanie polskiemu kierowcy Wielkiego Krzyża Zasługi RFN i wiadomości o zbiórce brytyjskich kierowców dla rodziny ofiary mordu.
Wielu Polaków wyczuwa intuicyjnie, że zachowanie Łukasza Urbana zupełnie nie pasuje do dzisiejszych standardów myślenia ludzi w krajach zachodniej o zachowaniu w sytuacji zagrożenia.
Współczesne instrukcje policyjne – co doskonale pokazał np. film Mela Gibsona „Okup” z zadziwiającym kategoryzmem nakazują ofiarom przemocy powstrzymanie się od wszelkiego oporu. Efektem takich nawyków myślowych była kapitulacja oddziałów holenderskich w Srebrenicy w 1998 r.
Zachowanie Polaka powinna skłaniać do publicznego uznania, z drugiej strony kojarzyć się może Niemcom z przesadną wojowniczością, mająca za Odrą jednoznacznie negatywna konotację. Być może jakąś rolę odgrywają obawy przed wykreowaniem naszego rodaka na ikonę antyislamizmu.
Ale to niemieckie traumy i zahamowania. My mamy prawo oczekiwać, by do czynu polskiego kierowcy odnieśli się przywódcy RFN. To, że musimy czekać już tak długo, pokazuje dobrze jak spore są różnice w psychologii naszych narodów.