Kazimierz Marcinkiewicz został zapytany w rozmowie z Interią, czy planuje w przyszłości wracać do kariery politycznej. – Nie wracam. Polska polityka oderwała się od życia, stała się totalnie partyjna, służalcza wodzowi, zniewalająca, wyprana z prawdy, jakiegokolwiek i czyjegokolwiek dobra. Polska polityka nie ma sensu i jest kompletnie bezużyteczna. Jestem szczęśliwym człowiekiem. Dlaczego mam marnować swoje szczęście, swoje życie w polityce? Polacy chcą Dudów, Kaczyńskich, czy Ziobrów. Wybierają szkodników, więc pewnie na nich zasługują. Taki "naród wybrany", rządzony przez "namaszczonych wybrańców". Nie widzę siebie wśród tych wszystkich pomazańców, nawet nie pasuję do nich, bo jestem zwyczajnym, wolnym i szczęśliwym człowiekiem – mówi były premier.
Czy Marcinkiewicz przejmuje się hejtem i krytyką? – Wiele lat temu zrozumiałem, że na przeszłość nie mam żadnego wpływu, więc zajmowanie się przeszłością jest jałowe. Mało tego. Teraźniejszość to też właściwie przeszłość, bo postrzegamy to, co mija. Dlatego zajmuję się tylko przyszłością, każdym następnym dniem, by łapać chwile, bo "w życiu piękne są tylko chwile". A hejt jest przeszłością – stwierdza.
"Nie mogłem odmówić"
Były szef rządu już wkrótce zadebiutuje na ringu bokserskim. Weźmie udział w gali charytatywnej.
– Zostałem poproszony o walkę bokserską, by zebrać pieniądze dla bardzo potrzebujących pomocy podopiecznych Fundacji Braci Collins. W fundacji płaczą, jak czytają listy, czy maile od ludzi proszących o pomoc. Państwo ma takich w d**ie. Nie mogłem odmówić. Jeśli moja walka może przyciągnąć pieniądze, będę walczył, bo to nawet nie jest boks, to walka o pomoc – podkreśla Kazimierz Marcinkiewicz w rozmowie z Interią.
Dodaje, że na co dzień zajmuje się "pracą, sportem i łapaniem szczęścia".
Czytaj też:
"Prezydent podjął decyzję". Primaaprilisowy "żart" Tuska