Państwo jako Janosik

Państwo jako Janosik

Dodano: 
Podatki
Podatki Źródło:Fotolia / whitelook
Dziennik Zarazy | Wpis nr 389 || Dziś będzie o zarobkach Polaków w pandemii.

Ja już o tym pisałem, gdy ku zdziwieniu chyba wszystkich okazało się w badaniach, że nie jest tak z tym źle. Ale dziś inny aspekt, czyli społeczno-porównawczy. Otóż Superak zrobił badania ilu jest chętnych Polaków do opodatkowania najbogatszych dodatkowym progiem podatku dochodowego. Zaczęło się jak zwykle niewinnie, bo Super Express chciał zbadać co Polacy myślą o podatkach z innego powodu niż rewelacja, która wyszła. Mamy bowiem do czynienia z realnym podwyższeniem podatku dochodowego, gdyż zamrożone od 2009 progi podatkowe sobie stoją, zaś średnia płaca rośnie (również z powodów inflacyjnych). Efektem tego jest to, że coraz więcej rodaków łapie się już do drugiej grupy, opodatkowanej 32%, a nie 17. To prawie 1 milion „zamożniejszych” w drugich widełkach.

Opodatkować najbogatszych?

A więc Superak zapytał się co Polacy myślą o wprowadzeniu dodatkowego podatku 50% dla najbogatszych (za tę kategorię uznano przychody powyżej 120.000 rocznie). I dostał to: Bardzo dobry pomysł - 22 proc.; raczej dobry pomysł - 24 proc.; raczej zły pomysł - 19 proc.; bardzo zły pomysł - 14 proc.; trudno powiedzieć - 21 proc.

Wychodzą dwie rzeczy, obie straszne. Po pierwsze za bogatego uznano (i głosami badanych potwierdzono) tego, kto zarabia 7.000 zł na rękę. Czyli dość marnie, trzeba przyznać. Po drugie – w społecznym odbiorze 45% rodakom wydaje się, że takie rozpasanie trzeba ukrócić 50-procentowym podatkiem, zaś rząd mentalnie temu przyklaskuje, twierdząc, że z tych podatków będzie się lepiej żyło tym biedniejszym. Ale popatrzmy na tych Janosików.

Czyli jak? Zarabiający 7 koła na rękę dostanie 50% w łeb, czyli… zostanie mu 5.000. Brutto. No to witaj w domu, czyli zostanie mu na rękę czasem mniej niż jego koledze spod widełek 32%. Ja tam swoje wiem i pamiętam z doświadczenia, że najbogatsi tych podatków nie zapłacą, co udowadniali Polsce już wiele razy. Zapłaci je już nie raczkująca, ale czołgająca się przez III RP klaska średnia, co kompletnie już ją zniechęci. Kasa z podatku dochodowego to wcale nie znacząca pozycja w polskim budżecie, ma duży faktor społeczny właśnie, a czy to zwiększenie do 50% da jakieś pozytywne efekty dla dochodów państwa – szczerze wątpię. Zainteresowanych w naukowych podstawach takiej intuicji odsyłam do „krzywej Laffera”, która pokazuje, że podnoszenie danin w nieskończoność kończy się jednak spadkiem przychodów i krzywa zjeżdża w dół.

Państwo Janosikowe

Jest to szczególnie niepokojące, bo rząd ogłosił, że będzie reformował system podatkowy. Ma do tego politycznie najlepszą sytuację, bo widać, że wiele państw zabiera się przy okazji kowida za majstrowanie w systemie na poziomie przed kowidem i bez kowida – niewyobrażalnym. Najgorsze, że jak widać z badań będzie miał społeczne przyzwolenie do politycznego hasła z rewolucji 1917 – „grabi nagrabliennoje”. Polacy z gospodarczym czy finansowym sukcesem nigdy nie mieli w III RP dobrej prasy. Pomijając oczywiste przypadki kombinacji na tym gruncie, polski biznesmen ma społeczny image na poziomie oszusta w białych skarpetkach na mokasynach, nad czym pracowały i pracują media oraz przemysł rozrywkowy od początku 1989 roku. Trudno znaleźć pozytywne przykłady etosu przedsiębiorcy w kulturze masowej, która kształtuje przecież takie wyniki jak na załączonym grafie.

A więc mamy państwo jako Janosika i schlebiające temu 45% społeczeństwa, czyli prosta jazda w dół na wspomnianej krzywej. Czyli politycznie będzie huzia na bogatego Juzia, poklask mniej zarabiających i zerowe wpływy do budżetu, czyli finansowo – bilans na zero. Po drodze przemieli się tylko resztki klasy średniej. Ba, gdybyśmy my tu tylko mówili o bogaczach. Ale co to za krezusy z 7.000 na rękę. Ja wiem, że dla wielu to i tak kosmos zarobków. Ale za tyle to nie są żadni bogacze, to nawet żadna klasa średnia. To ledwie jej zalążek, bo to starcza na troszkę wyższy standard dla kogoś, kto musi zapłacić za wynajmowane mieszkanie, jedzenie przy kompie i niewyszukane rozrywki. To żadna klasa średnia, bo ta pochodzi ze żmudnego inwestowania swoich środków, a co zostaje w kieszenie mieszkańcowi miasta, który płaci +2.000 za mieszkanie, +1.000 za opłaty itd? Góra parę tysiączków na inwestycje. Z tym nie poinwestujesz. A kto taki dziś wyrywny do inwestycji, jak w wieczorek z czwartku na wtorek jedną konferencją prasową może ci to rząd zamknąć. O finansowaniu przez banki też możesz zapomnieć.

Ja tylko jestem ciekaw jak by to było gdybyśmy, tak jak Szwajcarzy, przeprowadzili u nas referendum czy Polacy chcieliby „dochód gwarantowany”, czyli kasę po równo dla każdego, czy się stoi czy się leży. Szwajcarzy odrzucili w 2016 roku pomysł by dostawać za nic 9.000 zł miesięcznie, przeciwko było 76,9%, reszta – jak to w referendum – za. Ja obstawiam, że za takie cudo, nawet przełamane przez przeliczenie tego na polskie realia, no powiedzmy, tak z 1.500 dla każdego za friko to wyniki byłyby odwrotne.

I tak tu sobie żyjemy. Coraz więcej na cudzy koszt.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Czytaj też:
Lisiecki: Ludzi nie należy karać za pracę. Podnieśmy próg podatkowy
Czytaj też:
"Obrzydliwie dużo zarabiam". Belka zdradził kwotę

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także