News DoRzeczy.pl: Jak prywatną szkołę „ zreprywatyzowano”
  • Wojciech WybranowskiAutor:Wojciech Wybranowski

News DoRzeczy.pl: Jak prywatną szkołę „ zreprywatyzowano”

Dodano: 
Temida
Temida
Ministerstwo Sprawiedliwości zbada, czy w Sądzie Rejonowym Gdańsk-Północ mogło dojść do przestępstwa urzędniczego i nielegalnych zmian w KRS, które pomogły grupie osób w przejęciu kontroli nad prywatną, katolicką szkołą w Pruszczu Gdańskim. Po interwencji „Do Rzeczy” kontrolę w tej sprawie zapowiedział też prezes gdańskiego Sądu Okręgowego.

Sprawa dotyczy wydarzeń, które w latach 2008–2009 rozegrały się w założonym i zarządzanym przez Fundację Edukacji i Wspierania Rodziny „Brama” Zespole Katolickich Szkół Niepublicznych im. Jana Pawła II w Pruszczu Gdańskim. Dyrektorką placówki była wówczas jej główna fundatorka i prezes fundacji – Mariola P.-P. (dane do wiadomości redakcji); wraz z mężem żyrowała kredyt, który na utworzenie placówki zaciągnęła fundacja.

Pod koniec 2008 r. w fundacji doszło do wewnętrznego konfliktu, część osób z niej odeszła, co w efekcie sparaliżowało pracę fundacji. Mariola P.-P. wystąpiła o powołanie kuratora. Zanim jednak do tego doszło, na początku 2009 r. dwóch członków rady fundacji – Czesław P. i Mariusz W. – złożyło w VII Wydziale KRS Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ wniosek o dokonanie zmian w rejestrze i wykreślenie Marioli P.-P. z funkcji prezesa fundacji. 19 stycznia 2009 r. referendarz sądowy Emilia K. uwzględniła ich wniosek. Sęk w tym, że obaj mężczyźni – zgodnie ze statutem fundacji – jako członkowie rady nie mieli prawa do składania żadnych wniosków w jej imieniu. Informacje, do których dotarliśmy, wskazują, że referendarz sądowy Emilia K. doskonale o tym wiedziała. W innym orzeczeniu, jakie trzy dni później skierowała do Marioli P.-P., pisała, że ważne wnioski o wpis do rejestru muszą być złożone przez dwóch członków zarządu, w tym prezesa fundacji.

Pikanterii sprawie dodaje, że Czesław P., jeden ze składających wniosek o dokonanie zmian w rejestrze, był wcześniej kilkakrotnie prawomocnie karany. Z materiałów Krajowego Rejestru Karnego, do których dotarliśmy, wynika, że już w 2005 r. Czesław P. został skazany przez Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe na karę 1 roku i 2 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, za fałszerstwa dokumentów. Rok później skazany został za próbę wyłudzenia i przestępstwa przeciw dokumentom na rok i sześc miesięcy w zawieszeniu na pięć lat. Z kolei w 2007 r Sąd Rejonowy w Toruniu skazał go za przywłaszczenie cudzej własności na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Tymczasem, zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami, osoba karana za przestępstwa przeciw dokumentom nie mogła wchodzić w skład żadnych organizacji pożytku publicznego.

Kilka tygodni po przyjęciu wspomnianego wniosku o zmiany w rejestrze dotyczące fundacji referendarz Emilia K. przyjęła ponowny wniosek o kolejne zmiany w rejestrze i, choć złożyła go już tylko jedna osoba - Mariusz W., ponownie uznała go za prawidłowy.

Kilka miesięcy później na podstawie tych zmian w KRS nowe władze fundacji odwołały Mariolę P.-P. z funkcji dyrektora ufundowanej przez nią szkoły i przejęły kontrolę nad placówką.

Grzegorz Gozdór – prawnik, który reprezentował Mariolę P.-P, a całą aferę opisał w książce „Niewinni” (The Facto 2016) – uważa, że działania sądowej urzędniczki nie były zwykłym błędem. – Osobiście nie wierzę w rzekome omyłki referendarz sądowej. Takich błędów referendarze na co dzień nie popełniają. Cała sprawa mojej klientki, gdyby przestrzegać litery prawa, w ogóle nie powinna się wydarzyć – mówi nam dr Gozdór.

– Metody znane z „dzikiej reprywatyzacji”, jak widać, są spotykane poza Warszawą. W interesie wymiaru sprawiedliwości jest bezwzględne i obiektywne wyjaśnienie roli funkcjonariuszy III władzy w tym procederze – uważa Marcin Wątrobiński, prawnik specjalizujący się w sprawach „przedsiębiorca kontra urzędnik”, którego poprosiliśmy o komentarz. I dodaje: – Smutne jest również, że poważne wątpliwości co do rzetelności pracy funkcjonariusza wymiaru sprawiedliwości nie zostały obiektywnie i należycie wyjaśnione w trybie zwykłego nadzoru.

Teraz Mariola P.-P. wysłała do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry pismo z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu tej sprawy i wszczęcie postępowania wobec referendarz Emilii K.

– Po otrzymaniu od pani Marioli P.-P. dokumentacji z pewnością zbadamy sprawę, a zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa będzie rozpatrywać prokuratura – mówi nam Sebastian Kaleta, rzecznik ministra sprawiedliwości.

Z pism, do których dotarliśmy, wynika, że w minionych latach Mariola P.-P. i jej prawnik kilkukrotnie próbowali zwrócić uwagę organom kontrolnym na możliwość nieprawidłowości w gdańskim sądzie. Pisali np. do minister Julii Pitery, która w rządzie Donalda Tuska miała badać m.in. takie sprawy. Bez reakcji. Informowali też gdański sąd.

– Zasadniczym torem postępowania przy uzyskaniu informacji o nieprawidłowościach w rejestrze sądowym jest wszczęcie postępowania z urzędu, co miało miejsce w niniejszej sprawie. Jak wynika z uzasadnienia postanowienia sądu, umorzenie postępowania nastąpiło z uwagi na to, że w momencie podejmowania decyzji wpisany był już w rejestrze kolejny zarząd. Tym samym błędne wpisy nie miały charakteru prawnego – tłumaczy nam sędzia Rafał Terlecki, rzecznik prasowy SO w Gdańsku ds. cywilnych.

Po zainteresowaniu „Do Rzeczy” rolą, jaką w całej sprawie mogła odegrać sądowa urzędniczka, kierownictwo gdańskiego sądu postanowiło jednak jeszcze raz zbadać sprawę.

– Niezależnie od tego, z uwagi na wagę zarzutów, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku zobowiązał prezesa Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ do wyjaśnienia zarzutów dotyczących działania referendarza i losu wszystkich skarg administracyjnych oraz działań podjętych wskutek skarg. Informacja zostanie przekazana do analizy sędziemu wizytatorowi ds. gospodarczych – powiedział nam sędzia Terlecki.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także