Zebrane w sprawie materiały nie dały podstaw do przedstawienia zarzutów - poinformowała nas komisarz Agata Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji
Chodzi o wydarzenie z października 2013 r. Wtedy przed wejściem do siedziby Radia Eska Wojewódzki miał zostać oblany przez nieznanego sprawcę żrącą substancją. O sprawie poinformował, powołując się na rozmowę z celebrytą prezenter TVN 24 Jarosław Kuźniar. Sam Wojewódzki na policję zgłosił się dopiero sześć godzin po zdarzeniu dostarczając podkoszulek, na którym znajdowały się ślady substancji, jaką został oblany. W rozmowach z mediami sugerował, że sprawca był zwolennikiem prawicy.
- Ja przypadkowo zostałem korespondentem z najbardziej brutalnej dotyczącej nas wojny, czyli wojny domowej. Jedna rzecz jest pozytywna w tym, co się stało, że nawet warto czasami dostać po ryju kwasem, żeby być takim papierkiem lakmusowym, pokazującym ilu kryptofaszystów w Polsce mamy między dziennikarzami - mówił Wojewódzki w swoim programie, odnosząc się do wyrażanych publicznie przez część dziennikarzy wątpliwości czy do napadu w ogóle doszło.
Ale wątpliwości pozostały. Wojewódzki, na co skarżyli się funkcjonariusze, utrudniał dochodzenie. Kurtkę, którą miał mieć na sobie dostarczył do badań dopiero po kilkunastu dniach od zdarzenia. Analiza wykazała, że wbrew temu co sugerował, nie ma na niej śladu kwasu, są natomiast ślady kapsaicyny, która jest składnikiem gazu pieprzowego, ale znajduje się też np. w pikantnym sosie chili. Mimo to policja prowadziła dochodzenie z art 157.par 1 kk mówiącego „kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia (...), podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.
Ostatecznie krótko przed świętami Bożego Narodzenia policyjni śledczy uznali, że nie ma dowodów na popełnienie przestępstwa. - Akta sprawy z wnioskiem o zatwierdzenie postanowienia o umorzeniu zostały przekazane 16 grudnia do Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga Południe - informuje komisarz Kędzierzawska.
foto: Sławek/wiki