Według ustaleń "Tygodnika Powszechnego", do zwerbowania duchownego miało dojść w 1977 roku. Pretekstem do werbunku miało być skierowanie ks. Kaczmarka na studia w Rzymie i jego starania o uzyskanie paszportu. Autor artykułu, który powołuje się na archiwa Instytutu Pamięci Narodowej podaje, że duchowny został oceniony przez funkcjonariuszy SB jako lojalny obywatel i patriota. Według początkowych deklaracji ks. Kaczmarka, miał on nie udzielać żadnych informacji, które mogłyby godzić w sprawy Kościoła. W późniejszym okresie, zastrzeżenie to zostało z oświadczenia o współpracy usunięte.
Przez 6 lat pobytu w Rzymie, ksiądz Kaczmarek działający pod pseudonimem "Calm", a następnie "Nebbia", współpracował z I Departamentem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W charakteryzacji współpracy z duchownym podkreślono, że kontakty były systematyczne i dające dobre rezultaty informacyjne, a sam agent perspektywiczny.
Ksiądz Kaczmarek powrócił do kraju w 1984 r. i rozpoczął współpracę z Kongregacją Spraw Kanonizacyjnych jako postulator w procesie beatyfikacyjnym. "Tygodnik Powszechny" zwraca uwagę, że o możliwości beatyfikacji księdza Jerzego wspominali funkcjonariusze MSW i agentura z Rzymu w raportach wysyłanych właśnie z tego miasta.
Autor artykułu wskazuje na liczne wątpliwości co do samej roli duchownego w procesie beatyfikacyjnym ks. Popiełuszki. Podkreśla, że postulator mylił się m.in. co do daty śmierci duchownego, eksperymentu z użyciem psa tropiącego w miejscu zdarzenia, wreszcie niestarannie opisuje zeznania świadków oraz że bardzo słabo znał zebrany w procesie beatyfikacyjnym materiał dowodowy, mylił i nadal myli podstawowe fakty, podaje nieprawdziwe informacje.
W ocenie autora artykułu, retoryka i twierdzenia księdza Kaczmarka zmierzają do poglądu, że proces beatyfikacyjny oczyścił z zarzutów o współudział w morderstwie księdza Popiełuszki innych funkcjonariuszy do których osądzenia nie udało się doprowadzić do dziś.