Skończmy z mitem „stref wolnych od LGBT”

Skończmy z mitem „stref wolnych od LGBT”

Dodano: 
Bart Staszewski, aktywista LGBT
Bart Staszewski, aktywista LGBT Źródło:PAP / Radek Pietruszka
Nikodem Bernaciak II Po warszawskiej Deklaracji LGBT+ wiele samorządów uchwaliło deklaracje sprzeciwu wobec „ideologii LGBT”. Przypisano im fałszywe miano rzekomo wykluczających „stref”.

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski 18 lutego 2019 r. podpisał osławioną Deklarację LGBT+, której jednostronne ogłoszenie nie dokonało się w przewidzianej prawem formie zarządzenia lub projektu uchwały ani nie zostało poprzedzone szerokimi konsultacjami społecznymi. Dokument momentalnie wzbudził olbrzymie protesty społeczne – nie tylko ze strony środowisk tradycyjnie kojarzonych z obroną małżeństwa i rodziny. Już 25 lutego 2019 r. warszawska Branżowa Komisja Dialogu Społecznego ds. Równego Traktowania wystosowała list, w którym stwierdziła, że „sytuacja, w której jedna z grup mniejszościowych jest bardziej chroniona niż pozostałe, rodzi pytanie o rzeczywiste równe traktowanie i niedyskryminację mieszkanek i mieszkańców stolicy przez władze samorządowe”. Polska opinia publiczna szybko dostrzegła, że aktywiści ruchu LGBT, zamiast zmierzać w kierunku rzeczywistego równego traktowania, rozpoczęli walkę polityczną, usiłując przeforsować postulaty radykalnie godzące w naturę gatunku ludzkiego oraz sprzeczne z przekonaniami większości Polaków. Obawy te potwierdził ówczesny wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej, który 4 marca 2019 r. zapowiedział, że propagowanie elementów ideologii ruchu LGBT „trzeba zacząć w przedszkolu”, a 15 marca zapowiedział „etapowanie” znane później jako „plan Rabieja”: „Najpierw przyzwyczajmy ludzi, że związki partnerskie to nie jest samo zło, że nie niszczą tkanki społecznej i polskiej rodziny. Potem łatwiej będzie o kolejne kroki, o równość małżeńską z adopcją […]. Jestem za etapowaniem: najpierw wprowadźmy związki partnerskie, potem równość małżeńską, a na koniec przyjdzie czas na adopcję dzieci”. Właśnie w reakcji na te niepokojące zapowiedzi 18 marca 2019 r. podczas Warszawskiego Protestu Rodziców przed stołecznym ratuszem ogłoszono projekt Samorządowej Karty Praw Rodzin (SKPR), przygotowany z udziałem Instytutu Ordo Iuris oraz innych prorodzinnych organizacji społecznych. Dokument ten stanowił pozytywną merytoryczną propozycję promowania i wdrażania na poziomie samorządowym ustrojowej zasady ochrony rodziny, małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, rodzicielstwa i macierzyństwa (art. 18 Konstytucji RP), ochrony życia rodzinnego (art. 47) i ochrony dzieci przed demoralizacją (art. 72), a także szczególnej ochrony prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami (art. 48). W latach 2019–2021 przyjęło go aż 40 polskich samorządów. Radni 50 samorządów w Polsce (gmin, powiatów lub województw) obrali natomiast inną drogę, przyjmując niewiążące prawnie deklaracje sprzeciwu wobec „ideologii LGBT”, przygotowane bez udziału Ordo Iuris. W treści uchwał wskazywano trzy przykłady działań inspirowanych – zdaniem radnych – „ideologią LGBT”: 1) sprzeczne z prawem instalowanie w szkołach tzw. latarników LGBT, 2) wykorzystywanie szkół przez gorszycieli zainteresowanych wczesną seksualizacją polskich dzieci w myśl tzw. standardów WHO, 3) wywieranie administracyjnej presji na rzecz stosowania poprawności politycznej (tzw. homopropagandy) w wybranych zawodach. Tym trzem bezprawnym zachowaniom radni przeciwstawiali afirmację zachowania zgodnego z prawem – strzeżenie prawa do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami rodziców.

Fałszywe oskarżenia

26 listopada 2019 r. w siedzibie Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, pod patronatem eurogrupy Zjednoczona Lewica Europejska, odbyła się konferencja prasowa, podczas której zaprezentowano mapę zatytułowaną „Atlas nienawiści”. Oznaczono na niej wszystkie polskie samorządy, które przyjęły prorodzinne uchwały, niezależnie od ich rodzaju (oprócz wymienionych dziewięćdziesięciu pięć samorządów przyjęło akty własnego autorstwa), tworząc dla nich zbiorcze, nieprawdziwe określenie „stref wolnych od LGBT”. To właśnie ta mapa stała się pierwszym elementem szeroko zakrojonej kampanii propagandowej przeciwko państwu polskiemu, jakoby dyskryminowało ono osoby o skłonnościach homoseksualnych lub cierpiące na zaburzenia tożsamości płciowej. Parlament Europejski dał wiarę tym fałszywym oskarżeniom, używając wprowadzającego w błąd sformułowania o „strefach” w rezolucjach przeciwko Polsce z 18 grudnia 2019 r., 17 września 2020 r., 11 marca, 14 września i 11 listopada 2021 r. W rzeczywistości słowo „strefa” nie pada w żadnej z uchwalonych deklaracji. Takie określenie niezgodnie z prawdą sugerowałoby, jakoby radni odmawiali wstępu na dane terytorium jakiejkolwiek osobie lub grupie osób, oddzielając je fizycznie od reszty Polski. Zjawiska typu „no-go zone” faktycznie istnieją, ale nie w Polsce, tylko na Zachodzie. „Strefy” przybierają czasem również charakter pośredni – przykładowo w Europie forsowane są od lat antyizraelskie uchwały określane publicystycznie jako „strefy wolne od izraelskiego apartheidu”. W formie uchwały nawołującej do bojkotu, wycofania inwestycji oraz podjęcia sankcji przeciwko państwu Izrael przyjęli je radni licznych miejscowości lub prowincji w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Hiszpanii. W odróżnieniu od uchwał antyizraelskich, nawołujących do rzeczywistego i konkretnego działania, zdecydowanie wykraczającego poza ustawowe kompetencje poszczególnych samorządów, polskie deklaracje sprzeciwu wobec „ideologii LGBT” nie charakteryzują się tymi cechami. Na przełomie lat 2019 i 2020 do tej dezinformującej kampanii przyłączył się także ówczesny rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, składając do wojewódzkich sądów administracyjnych dziewięć skarg na samorządowe deklaracje sprzeciwu wobec „ideologii LGBT”. Warto wspomnieć, że oprócz Bodnara pięć skarg złożyła także osoba prywatna – wszystkie zostały odrzucone już w pierwszej instancji. W postanowieniu z dnia 22 września 2021 r. (III OSK 4685/21) Naczelny Sąd Administracyjny potwierdził prawomocnie, że „zaskarżona uchwała nie jest aktem prawa miejscowego”, co powinno stać się cenną wskazówką dla kolejnych tego typu orzeczeń. Natomiast spośród dziewięciu skarg RPO trzy wciąż czekają na rozpatrzenie, a sześć zostało uwzględnionych przez wojewódzkie sądy administracyjne. Sądy te posługiwały się w większości zideologizowaną argumentacją zaczerpniętą z pism RPO lub aktywistów ruchu LGBT.

Krakowski WSA stwierdził w kuriozalnym uzasadnieniu, że zdanie „będziemy chronili nauczycieli przed narzucaniem im nieprofesjonalnych kryteriów działania np. w pracy wychowawczej, przy doborze pracowników czy kontrahentów” oznacza… zakaz zatrudniania homoseksualistów w szkołach (!). Żadne z tych orzeczeń nie jest jednak prawomocne – wszystkie zostały zaskarżone do NSA, który jak do tej pory (luty 2022 r.) nie wydał ani jednego prawomocnego orzeczenia stwierdzającego nieważność deklaracji. Instytut Ordo Iuris uczestniczy w każdym z tych postępowań, jednak jako samodzielny uczestnik, a nie reprezentant samorządów. W swoich pismach procesowych podkreśla, że w żadnym wypadku intencją radnych nie było nadanie deklaracjom mocy prawnej. Prawo uchwalania, oprócz uchwał sensu stricto, również tego typu dokumentów mieści się w zakresie kompetencji samorządowych ciał prawodawczych, co potwierdził Naczelny Sąd Administracyjny wyrokiem z dnia 25 maja 2017 r. (I OSK 297/17): „Uchwała jest nie jedyną, lecz główną formą uzewnętrzniania woli rady. W praktyce organ stanowiący podejmuje także apele, wnioski, rezolucje, stanowiska itp. Takie apele czy deklaracje mieszczą się w mającej kilkaset lat tradycji prawa do petycji”.

Kluczowy akronim

Główny problem z deklaracjami dotyczy nazewnictwa. Teoretycznie sami samorządowcy wielokrotnie podkreślali, że użyte przez nich określenie „ideologia LGBT” nie dotyczy jakiejkolwiek grupy osób. Przykładowo radni miasta Tuchowa w uchwale z dnia 18 marca 2020 r. stwierdzili, że jako „ideologię LGBT” rozumieją zespół „kontrowersyjnych i niepodzielanych przez znaczną część społeczeństwa poglądów na małżeństwo, rodzinę, sposób okazywania ludzkiej seksualności, wczesną seksualizację dzieci” oraz „próby ich forsowania w edukacji, kulturze i życiu społecznym”. Jednym z podstawowych założeń ruchu LGBT jest odrzucenie zakorzenionej w konstytucji zasady dychotomicznego podziału na płeć męską i żeńską. Jest oczywiste, że nie wszystkie osoby o skłonnościach homoseksualnych lub z zaburzeniami tożsamości płciowej odrzucają tę zasadę. W skrócie rzecz ujmując: nie każda osoba o skłonnościach homoseksualnych lub z zaburzeniami tożsamości płciowej jest członkiem ruchu LGBT, a zarazem nie każdy członek ruchu LGBT jest osobą o skłonnościach homoseksualnych lub z zaburzeniami tożsamości płciowej. Fakt przynależności do ruchu LGBT osób niebędących „osobami LGBT” potwierdzał np. marksistowski filozof Slavoj Žižek w swoim głośnym artykule „The sexual is political” (2016). Innym przykładem istnienia takiego rozróżnienia jest brytyjski ruch społeczny „Get the L out of LGBT”, zrzeszający lesbijki sprzeciwiające się uzurpowaniu sobie przez ruch LGBT prawa do reprezentacji ich interesów. Profesor Jacek Bartyzel wprost definiuje ideologię LGBT jako „prawne, moralne i społeczne zrównanie wszelkich form aktywności w sferze płciowej, bazujące na uznaniu równoprawności i równorzędności tzw. orientacji seksualnych. Jej swoista »oryginalność« polega na tym, że jest to pierwsza w historii ideologia, która w centrum swojego zainteresowania postawiła akceptację dla każdego czy prawie każdego sposobu uzyskiwania satysfakcji płciowej oraz nadania tym praktykom statusu prawno- -publicznego”. W praktyce jednak urzędnicy nie są skłonni wdawać się w dysputy filozoficzne, a samo użycie w uchwale akronimu „LGBT” oprócz semantycznej kapitulacji wiąże się często z niebezpieczeństwem zakwestionowania legalności danej uchwały przez sąd lub utraty przez samorząd finansowania zagranicznego, np. z Funduszy Norweskich albo środków UE. Jedynym dokumentem bezpiecznym z tego punktu widzenia pozostaje SKPR, która w ogóle nie zawiera tego akronimu. Cennym punktem odniesienia jest tu przypadek rady miejskiej w Wilamowicach, która – w odpowiedzi na podobne zarzuty – uchwałą z dnia 30 kwietnia 2021 r. uchyliła uchwałę zawierającą stwierdzenie o „podważaniu przez przedstawicieli środowisk LGBT pojęcia modelu rodziny”, zastępując ją właśnie Kartą, która nie wzbudzała już zastrzeżeń przedstawicieli Królestwa Norwegii. Obawy nielicznych samorządów, które decydowały się na uchylenie Karty, były zatem bezzasadne. Żadna spośród 40 uchwał przyjmujących SKPR nie została nigdy skutecznie zaskarżona do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Treść SKPR nigdy nie była przyczyną stwierdzenia nieważności uchwały przez któregokolwiek z wojewodów. Aby ułatwić wprowadzanie proponowanych rozwiązań w życie, eksperci Instytutu Ordo Iuris przygotowali nawet kilkudziesięciostronicowy poradnik „Jak realizować Samorządową Kartę Praw Rodzin?”, dostępny bezpłatnie zarówno w Internecie, jak i w wersji papierowej. O pełnej zgodności SKPR z Konstytucją RP zaświadczyli również uznani profesorowie prawa konstytucyjnego – Anna Łabno oraz Jacek Zaleśny.

Poselski projekt wciąż czeka

Prorodzinni samorządowcy liczyli, że dobre rozwiązania proponowane w SKPR zostaną przeszczepione na grunt ogólnopolski – tak jak uczyniono to 10 lat wcześniej z Kartą Dużej Rodziny, przyjętą najpierw w poszczególnych samorządach, a dopiero w 2014 r. przez Sejm dla całego kraju. Od stycznia 2021 r., a zatem już ponad rok, w Sejmie czeka na uchwalenie poselski projekt ustawy o polityce prorodzinnej jednostek samorządu terytorialnego „Samorząd dla Rodziny” (druk nr 869), o postulatach zbliżonych do SKPR, zawierający jednoznaczną definicję rodziny jako „wspólnoty osób związanych pokrewieństwem, powinowactwem, przysposobieniem lub związkiem małżeńskim”. Samorządowcy wciąż mogą przyjmować Samorządową Kartę Praw Rodzin jako najbezpieczniejszą formę pomocy rodzinom i obrony naturalnej tożsamości małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, przede wszystkim zamiast uchwał zawierających niefortunny akronim „LGBT”. Również polscy posłowie na Sejm powinni jednak stanąć na wysokości zadania i jak najszybciej „odmrozić” projekt prorodzinnej ustawy

Cały artykuł dostępny jest w 9/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także