Według relacji "Super Expressu", Sławomir Wałęsa został w minioną niedzielę zatrzymany przez ochronę jednego ze sklepów w Toruniu i posądzony o kradzież. Chcącym go przeszukać ochroniarzom, miał powiedzieć że może to zrobić tylko policja. Na miejsce przybyli więc funkcjonariusze. W czasie przeszukania w kieszeni syna byłego prezydenta znaleziono świeczkę zapachową. Sławomir Wałęsa przekonuje, że świeczkę kupił w tym sklepie dwa dni wcześniej.
"Zaglądali mi nawet do skarpetek"
Sytuacja miała powtórzyć się już następnego dnia w tym samym sklepie. – W poniedziałek znowu oskarżyli mnie o kradzież. Przyjechała policja, zostałem rozebrany do slipek. Policjanci zaglądali mi nawet do skarpetek. To się w głowie nie mieści. Potraktowano mnie jak ostatniego menela – powiedział w rozmowie z "SE" Wałęsa. Rzeczniczka toruńskiej prokuratury poinformowała, że tym razem przy Wałęsie nic nie znaleziono.
Syn byłego prezydenta zapowiada dochodzenie swoich praw. – To, co mnie spotyka, może spotkać każdego. Ja co prawda wyglądam jak menel, ale nie jestem złodziejem. Piję, tak jak zawsze – mówi nam syn Lecha Wałęsy. O tym, że Sławomir Wałęsa ma problemy z alkoholem wiadomo od dawna.
Sprawą Wałęsy zajmuje się obecnie policja, która m.in. analizuje zapis z monitoringu w sklepie.