Polska armia PR-owska

Polska armia PR-owska

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Prezydent nazwał idiotą każdego, kto jest zaskoczony wejściem rosyjskich żołnierzy na Krym. Wypowiedź ta odnosi się do szefa MON, który dwa tygodnie wcześniej wykluczał możliwość inwazji. To początek przedwyborczej wojny na górze.

Przerażony jest sam Donald Tusk, co widać po jego publicznych prośbach o przysłanie amerykańskich żołnierzy. – Zależy nam na tym, by Polska zabezpieczona była wojskiem, a nie tylko zdaniami zapisanymi w traktacie – powiedział Donald Tusk. Premier skomentował w ten sposób wypowiedź Radosława Sikorskiego, że w Polsce mogłyby stacjonować dwie brygady amerykańskie. Dzisiaj mimo pozornej jedności na górze – pomiędzy prezydentem a premierem – widać jednak, jak szef MON Tomasz Siemoniak intensywnie wykorzystuje armię do budowania przedwyborczej pozycji Tuska jako męża opatrznościowego.

Dlatego kryzys ukraiński to okazja do nadzwyczajnej aktywności szefa MON, który razem z premierem odbył tournée po jednostkach wojskowych. Prezydent jako zwierzchnik sił zbrojnych został w tej rywalizacji zepchnięty do defensywy. Wygląda więc na to, że mamy dzisiaj nie tylko pełzający konflikt u naszych granic, do którego polska armia nie jest przygotowana, ale także pełzającą wojnę na górze o armię, która wplątana została w bieżącą politykę przedwyborczą.  (...)

Cały artykuł dostępny jest w 15/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Artur Bilski
Czytaj także