Ojciec Karol Meissner to legenda polskiego Kościoła. To on był duchem sprawczym najbardziej znanego przekładu Pisma Świętego na język polski, on był jednym z tych, którzy skłonili papieża Pawła VI do napisania encykliki „Humanae vitae”, a potem wytrwale jej bronił. On odbudował klasztor benedyktyński w Lubinie, on wreszcie tworzył zręby katolickiego duszpasterstwa rodzin. A przy tym pozostał prostym, szczerym, pokornym mnichem, który – gdy dwa lata temu nagrywałem z nim programy dla Telewizji Republika – nie tylko osobiście smażył dla mnie i dla ekipy jajecznicę, lecz także udał się na dyżur w kuchni, bo w grafiku zostało napisane, że ten blisko 90-letni starzec i mędrzec ma zmywać. Więc zmywał. Takim go zapamiętałem: przepasanego fartuchem, w benedyktyńskim habicie, cierpliwie myjącego talerze. To była dla mnie – choć rozmawialiśmy wiele godzin – najważniejsza lekcja z tego spotkania. Słowa były głębokie, ale czyny pokazywały, że nie były to tylko słowa, lecz postawa całego życia.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.