Chcemy czy nie, to nasza wojna
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Chcemy czy nie, to nasza wojna

Dodano: 
Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski w Radzie Najwyższej Ukrainy
Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski w Radzie Najwyższej Ukrainy Źródło: KPRP / Jakub Szymczuk
Szaleństwo Kremla, za które płacą dziś krwawą cenę Ukraińcy, jest dla nas historyczną wygraną na loterii światowej polityki. I na szczęście moralne wzmożenie w Polsce popycha nas mniej więcej w kierunku wskazywanym przez polityczny realizm.

Dużo wzmożenia, mało myślenia – w zasadzie tak wygląda u nas „debata publiczna” na każdy możliwy temat. Niby więc dlaczego wojna na Ukrainie miałaby być wyjątkiem? Mamy więc z jednej strony „procesję mętnych frazesów wygłaszanych z niezwykłą pewnością siebie” (jak podsumował Dmowski argumenty Piłsudskiego podczas sławnej rozmowy w Tokio, gdzie przyszły Komendant obiecywał Japończykom wywołanie w Polsce powstania), niedopuszczających żadnych wątpliwości co do moralnego obowiązku poświęcenia przez Polskę wszystkiego na rzecz Ukrainy. Z drugiej zaś, równie emocjonalne pokrzykiwania o rzezi wołyńskiej, rzekomych przestępstwach uchodźców i „ukrainizacji Polski”, obficie czerpiące z produktów Putinowskich fabryk fake’ów i hejtu.

Histeryczne, agresywne, a zwykle również obelżywe reakcje na każdy artykuł, wypowiedź medialną czy bodaj tylko wpis na Twitterze podający w wątpliwość politykę rządu PiS wobec wojny i Ukrainy daje, wśród innych negatywnych efektów, także ten, że odwoływanie się do politycznego realizmu w praktyce zaczęło zwalniać z obowiązku uargumentowania swych tez. Tymczasem problemem wielu zachodnich realistów jest to, że opierają swe rozumowanie na niezrozumieniu podstawowych faktów dotyczących tej wojny.

Pisałem już o tym, krytykując niesławny odczyt Henry’ego Kissingera w Davos, i nie chcę się powtarzać, zresztą argumentów przeciwko „kissingerystom” przybywa. O ile nie dziwi mnie, że podstawowych błędów w jego rozumowaniu nie widzą politycy i publicyści zachodni, o tyle polskich głosów powtarzających ich tezy nie rozumiem.

Ucieczka z "kacapii"

Współcześni ludzie Zachodu, nawet najlepiej wprowadzeni w arkana geopolityki, daleko odeszli od czasów Woodrowa Wilsona czy nawet jeszcze Ronalda Reagana, kiedy to za podstawę międzynarodowego ładu uważano prawo narodów do samostanowienia.

Całość dostępna jest w 35/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także