Młoda matka walczy o dzieci
  • Agnieszka NiewińskaAutor:Agnieszka Niewińska

Młoda matka walczy o dzieci

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneŹródło:Flickr / The Wu's Photo Land/(CC BY 2.0)
Zgłosili się po pomoc do OPS. Liczyli na asystenta rodziny dla 20-letniej samotnej matki. Jednak pracownik socjalny zabrał dzieci do rodziny zastępczej. I choć pediatra, który regularnie je badał napisał w zaświadczeniu, że nigdy nie zauważył śladów przemocy, to OPS założył matce Niebieską Kartę a sąd ograniczył jej prawa rodzicielskie. Niespełna 2-letnia Nikola i siedmiomiesięczny Mikołaj nie mogą wrócić do domu

O sprawie pisaliśmy na Dorzeczy.pl już w kwietniu, kiedy toczyła się wszczęta po interwencji OPS sprawa o ograniczenie praw rodzicielskich młodej matce.17 lutego pracowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej w Błoniu, w asyście policji weszła do domu Klaudii Rajchert w mazowieckim Łaźniewie. Dwójka dzieci – półtoraroczna wówczas Nikola i trzymiesięczny Mikołaj – trafiła do rodziny zastępczej. Dzieci zostały zabrane w trybie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie po tym jak do OPS zgłosiła się ich babcia. Nie informowała jednak o przemocy wobec dzieci, ale prosiła o pomoc dla córki, która znalazła się w trudnej sytuacji życiowej. Została sama z dwójką dzieci. Ich ojciec nie wykazywał żadnego zainteresowania nimi, matka nie miała zasądzonych alimentów. Klaudia Rajchert w rozmowie z „Do Rzeczy” zaznacza, że nie mogła sobie poradzić z trudną sytuacją życiową, więc w domu, w którym mieszka z matką, jej partnerem oraz dwójką swojego młodszego rodzeństwa często dochodziło do kłótni. Zapewnia jednak, że emocje wyładowywał na własnej matce, a nigdy na dzieciach.

Czytaj też:
Potrzebowała pomocy, zabrali jej dzieci

Sądu w Grodzisku Mazowieckim już na posiedzeniu 18 lutego podjął decyzję o umieszczeniu Nikoli i Mikołaja w rodzinie zastępczej na czas postępowania. W uzasadnieniu sędzia napisała, że w toku prowadzonych czynności „uprawdopodobniono”, że Klaudia Rajchert nie potrafi panować nad emocjami i wobec domowników stosuje „przemoc słowną”. Sędzia zwróciła uwagę, że uderzyła zabawką i zepchnęła z fotela swoją dziewięcioletnią siostrę, w napadzie złości rozchlapała jedzenie w kuchni, a w przeszłości leczyła się psychiatrycznie.

Radykalne środki

Rodzina liczyła, że w toku postępowania przed sądem sprawa się wyjaśni i dzieci wrócą do domu. Sąd zdecydował inaczej. 30 czerwca ograniczył Klaudii Rajchert prawa rodzicielskie i pozostawił dzieci w rodzinie zastępczej. ‒ Sąd pospieszył się z decyzją. W tym przypadku nie ma konieczności stosowania tak radykalnych środków jak umieszczenie dzieci w opiece zastępczej. Można było objąć matkę nadzorem kuratora, albo chociażby umieścić dzieci u osób spokrewnionych z rodziną i nie mieszkających w jednym domu z matką. W tej rodzinie są takie osoby ‒ mówi adwokat Zofia Józefowicz-Paszewska reprezentująca Klaudię Rajchert. ‒ Postanowienie jest nieprawomocne i będziemy się od niego odwoływać. Nie mamy jeszcze uzasadnienia, więc trudno mi powiedzieć czym kierował się sąd podejmując decyzję ‒ dodaje adwokat Józefowicz-Paszewska.

‒ Od początku stosowałam się do zaleceń. Chodziłam do psychologa, do psychiatry, zapisałam się do zaocznej szkoły, żeby skończyć trzecią klasę gimnazjum ‒ mówi Klaudia Rajchert. ‒ Chciałam brać udział w warsztatach rodzicielskich, ale jednocześnie miałam znaleźć pracę. Warsztaty organizowane są o 13. Jaki pracodawca zgodzi się, żebym wychodziła o tej porze z pracy? Raz w tygodniu i tak wychodziłam wcześniej na widzenia z dziećmi ‒ tłumaczy. Martwi się, że Nikola i Mikołaj kolejne miesiące spędzą poza domem, a już teraz czują się zdezorientowane sytuacją. ‒ W domu lepiej się nimi opiekowałam. Nie miały odparzeń. Teraz odparzenia widzę u nich co weekend. Są po prostu zaniedbane ‒ żali się.

Anna Rajchert, babcia dzieci przyznaje, że ma ogromny żal do siebie samej. ‒ Nigdy w żadnej sprawie nie pójdę już do OPS. Szukałam pomocy dla córki, a pracownik socjalny zrobił z niej matkę krzywdzącą dzieci ‒ mówi. Dodaje, że opinia pracownika socjalnego była stronnicza. ‒ O zdanie pytała tych mieszkańców miejscowości, którzy nie są naszymi bliskimi sąsiadami i z którymi jesteśmy w konflikcie ‒ zwraca uwagę babcia.

Rozprawy bez lekarzy

W pomoc młodej matce włączyła się Fundacja Rzecznik Praw Rodziców, która przyjrzała się przypadkowi po tym jak rodzina zadzwoniła na Telefon Wsparcia Rodziców zagrożonych odebraniem dzieci prowadzony przez fundację. Od lutego 2017 r. przedstawiciel fundacji uczestniczył we wszystkich posiedzeniach sądu rodzinnego dotyczących rodziny Rajchertów. Marzena Kąkała z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców zaznacza, że sąd nie zmienił pierwotnej decyzji, mimo że jej zdaniem rzekoma wina matki nie została w sprawie udowodniona.

‒ Ostatnie posiedzenie sądu 23 czerwca trwało dwie i pół godziny. Był to bardzo trudny czas, nie tylko dla mamy i babci, które były poddawane cierpieniu psychicznemu, ale również dla świadków zeznających w obronie pani Klaudii. Przesłuchania przez komisję śledczą Amber Gold na tle sprawy sądowej w Grodzisku Mazowieckim to miłe spotkanie towarzyskie. Sędzia od początku okazywała niechęć rodzinie Rajchertów, a matkę traktowała niemal jak przestępcę. Niezrozumiałe jest dwukrotne odrzucenie wniosku o przesłuchanie lekarzy. Jeden z nich, był wezwany na interwencję tragicznego dnia. Nie widział potrzeby odbierania dzieci matce. Drugi lekarz jest pediatrą prowadzącym leczenie dzieci od urodzenia, widział w pani Klaudii troskliwą mamę. Ich zeznania mogły zadecydować o zupełnie innym zakończeniu sprawy. Bulwersujący jest również fakt założenia młodej matce Niebieskiej Karty, z powodu agresywnego zachowania w dniu rozłączenia matki z dziećmi ‒ mówi Marzena Kąkała i dodaje, że emocjonalne zachowanie rodzica w momencie kiedy w domu pojawia się pracownik socjalny z policją by odebrać dzieci nie jest niczym dziwnym. ‒ Sędziemu zabrakło wrażliwości, aby zakończyć jak najszybciej cierpienie dzieci. Powinna mu ciążyć świadomość, że do trzeciego roku życia dziecka liczy się każda godzina spędzona z matką. Brak matczynej miłości rozstraja człowieka na całe życie. Nadal będziemy z rodziną walczyć o powrót maluchów do mamy ‒ deklaruje.

Sprawą dzieci Klaudii Rajchert interesowało się także Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Przedstawiciel ministerstwa spotkał się z kierownikiem i pracownikiem Ośrodka Pomocy Społecznej w Błoniu, kierownictwem Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Ożarowie Mazowieckim, rodziną zastępczą jak również rodziną Rajchertów. „Przedstawiciel resortu rodziny – po analizie uzyskanych informacji – uznał, że trudno zaocznie oceniać przyjęty przez uczestników dramatyczny tryb odebrania dzieci” ‒ napisało „Do Rzeczy” pod koniec kwietnia Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. I dodało: „Działania podjęte po tym zdarzeniu (między innymi asystent rodziny, pomoc finansowa, remont pokoju, skierowanie matki na warsztaty umiejętności wychowawczych, wizyty lekarskie i nauka czynności pielęgnacyjnych, pomoc w poprawie relacji z innymi członkami rodziny oraz spotkania z dziećmi) ‒ zdaniem przedstawiciela resortu ‒ dają szansę na szybki powrót dzieci do domu”. Tak się jednak nie stało.


Część organizacji rodzinnych jest zdania, że obowiązująca od 2005 r. ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wymaga nowelizacji. Już w trakcie prac nad nią wzbudzała dużo kontrowersji. Między innymi dlatego, że umożliwiła odbieranie dzieci rodzicom zanim przed wydaniem przez sąd decyzji. Obecnie w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej trwają prace wewnętrzne nad opracowaniem projektu zmiany ustawy
‒ Proponowane w obszarze przeciwdziałania przemocy zmiany mają na celu zwiększenie bezpieczeństwa oraz ochrony osób zagrożonych bądź doznających przemocy, przy zachowaniu podmiotowości i autonomii rodziny ‒ poinformowało nas biuro prasowe resortu. ‒ Przewiduje się także dokonanie zmian w procedurze „Niebieskie Karty”, które będą miały na celu usprawnienie realizacji działań pomocowych i interwencyjnych.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także