• Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Kolaż Warzechy

Dodano: 
Kolarz Warzechy
Kolarz Warzechy 
Jest sobie w Brukseli niejaka dziennikarka Bawołek, Dorota zresztą. Dziennikarka Bawołek jakiś tydzień temu była dość namolna podczas konferencji prasowej rzecznika Komisji Europejskiej i za wszelką cenę usiłowała wydobyć od niego potępienie szykowanych w Polsce zmian w sądownictwie. Niestety, rzecznik był twardy i mimo wielokrotnych nagabywań nie chciał dziennikarce Bawołek powiedzieć tego, co ona chciała usłyszeć.

Ta kuriozalna sytuacja została potem opisana w polskich mediach – raczej jako marginalna ciekawostka, ale jednak znamienna. Co innego, gdyby pani Bawołek spytała raz i zadowoliła się odpowiedzią, że na razie żadnego komentarza nie ma. Jednak jej upierdliwość świadczyła, że dziennikarka Polsatu stara się zabłysnąć jako uczestniczka zdarzeń, a nie ich obserwatorka. Może pozazdrościła kolegom Lisowi i Żakowskiemu?

Gdy opowieść o jej uporze (zresztą początkowo nawet bez jej nazwiska) pojawiła się w mediach, pani Bawołek dostała amoku. Zaczęła się skarżyć na prawo i lewo, że ją z pracy wyrzucą, że ją prześladują, że ją w internecie hejtują. Swoim przypadkiem zainteresowała w końcu portal EurActive, który poświęcił jej artykuł, Stowarzyszenie Dziennikarzy Europejskich, który wydało specjalne oświadczenie w tej sprawie, oraz samego Fransa Timmermansa, który połączył w swoich tłitach i wypowiedziach sprawę pani Bawołek ze sprawą potępienia straszliwego reżimu, który zarzyna polską wolność.

Nie będę tu wstawiał tradycyjnej gadki o tym, że Stowarzyszenie Dziennikarzy Europejskich i Frans Timmermans mieli kompletnie gdzieś los dziennikarzy opozycyjnych wobec poprzedniego rządu, bo to i tak wszyscy wiedzą. Mam natomiast przesłanie do pani Bawołek (której nie miałem przyjemności poznać osobiście).

Droga Pani dziennikarko Bawołek, jak się pracuje w tym zawodzie i jak się decyduje na wyjście z przypisanej sobie roli i wzięcie udziału w politycznej grze, to trzeba mieć do końca twardy tyłek, a nie lecieć z płaczem na skargę do wujka Fransa. Trochę godności, do cholery.

***

Brytyjski organ, zajmujący się kontrolą reklam (coś w rodzaju Rady Etyki Reklamy, tylko o dużo większym autorytecie i większej sile sprawczej), postanowił walczyć intensywnie ze „stereotypami płciowymi w reklamach”. Na razie zaczyna się od spraw podstawowych: kobieta nie może się zajmować domem, a facet – naprawiać samochodu albo oglądać meczu piłkarskiego.

Ale przecież należałoby pójść dalej. Po pierwsze – dlaczego to tylko kobieta ma być pokazana jako rodząca dzieci? Okej, może mężczyznom się to na razie zbyt często nie zdarza, ale to na pewno tylko skutek mizoginicznej maskulinistycznej opresji. Po drugie – wiadomo przecież, że płci mamy jednak więcej niż dwie. Tu trzeba by zapytać jakichś ekspertów z Lambdy czy jakoś tak, ale są, zdaje się, transwestyci, bezpłciowi, obojnaki i coś tam jeszcze. Tu dopiero jest wyzwanie dla brytyjskiej rady reklamy.

***

Podczas gdy w Warszawie umierała demokracja, jeden z jej trybunów bawił się wesoło w Krakowie. W wieczór, gdy w Sejmie marszałek Brudziński pacyfikował nastroje i opozycję, Matthew Tyrmand natrafił w jednym z krakowskich lokali na guru młodej lewicy Sławomira Sierakowskiego. I, jak to niepoprawny Tyrmand, natychmiast cyknął mu zdjęcie, a dokładniej – selfika z Sierakowskim w tle. Guru się połapał, że chyba coś jest nie tak, ale było już za późno. Fotka wylądowała w sieci.

Nie wierzę, żeby założyciel „Krytyki Politycznej”, potencjalny następca Adama Michnika i mimo młodego wieku już zasłużony bojownik o wolność i demokrację beztrosko zabawiał się w królewskim mieście, podczas gdy lud mozolnie stawiał w stolicy barykady. W tym musiał być jakiś głębszy sens. Może Sierakowski obmyślał już, jak zrobić z Krakowa wolne miasto, niezależne od zamordystycznego pisowskiego reżimu?

***

Taka ciekawostka, dotycząca zawalającej się demokracji. Od kilku dni próbuję wyegzekwować od przerażonych nadciągającą dyktaturą, jakie konkretnie mechanizmy w przyjętych ustawach zapewnią wpływ polityków na zapadające wyroki. Niestety, nikt mi takiego konkretnego mechanizmu nie jest w stanie przedstawić. Wciąż tylko słyszę, że straszne rzeczy się dzieją i sądy teraz będą słuchały Ziobry.

Więc jeśli ktoś taki mechanizm zna (konkretny, zawarty w określonym punkcie określonego artykułu Ustawy o ustroju sądów powszechnych, o Krajowej Radzie Sądownictwa bądź o Sądzie Najwyższym), to niech go opisze w komentarzu.

Nagrody nie są przewidziane.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także