(…) To prostactwo uderza choćby w bałwochwalstwie prawa, które Korwin-Mikke traktuje jednocześnie w skrajnie pozytywistyczny sposób. Wikła go to zresztą w rozmaite sprzeczności. Według niego usprawiedliwione były rozbiory Polski i dowolne zbrodnie, jeśli zatwierdzone były
przez jakieś tam umowy i paragrafy. Korwin-Mikke nie dostrzega nawet, że w sprawach, o których pisze, funkcjonowały równocześnie rozmaite systemy prawa, a istnieje także coś, co niemiecki filozof prawa Gustaw Radbruch nazwał „ustawowym bezprawiem”, a określenie to zaakceptowane zostało we współczesnym myśleniu o prawie. Równocześnie Korwin-Mikke nie akceptuje – i słusznie – tzw. europejskiego prawa. A więc nie
wszystko, co prawo udaje, nim jest. Takich i innych wniosków ze swoich tez Korwin-Mikke jednak nie wyciąga. Woli jak podrostek egzaltować się swoim radykalizmem.
To wygodniejsze niż zastanowienie się nad konsekwencjami. Tak samo łatwiejsze są porównania na przykład do odcinania kotu ogona niż analiza konsekwencji. Porównania są efektowne, ale nie mogą zastąpić myślenia. A tego, przy pozorach logiki, Korwin-Mikkemu brakuje najbardziej.
Zwodnicze uroki uproszczenia
Dodano: / Zmieniono:
Janusz Korwin-Mikke proponuje libertariańską utopię. Dla niego państwo to zło i nie powinno ono nawet pomagać ofiarom katastrof