Palanteria, jak mawia mój kumpel Jacek Pałkiewicz (on czasem miesza język polski z włoskim i wychodzą mu śmieszne słowa). Palanteria powiela tezy z Davos. To tam bogaty dureń opowiadał o robactwie – że powinno stanowić przyszłość żywienia ludzkości. Dostał brawa, co oznacza, że wszyscy obecni na sali zrobią wszystko, co w ich mocy, abyśmy my wszyscy zaczęli się odżywiać robactwem (bo krowy pierdzą, od czego się robi gorszy klimat na planecie, a owady nie pierdzą).
Do Komisji Europejskiej trafił stosowny wniosek – aktywiści domagają się zakazu hodowli zwierząt pierdzących („koniec epoki mięsa”). W zamian oferują steki z laboratorium, papki sojowe oraz pędraki, larwy i świerszcze, czyli to, co kupuje się jako przynętę w sklepie wędkarskim. Hodowcy są oburzeni tymi pomysłami, ale poparcie dla UE nadal deklaruje ponad 80 proc. obywateli RP. Gdy spytać ludzi, co konkretnie popierają, pada odpowiedź sprzed 20 lat – ani słowa o tym, co teraz, tylko stara gadka o tym, że przecież chcemy być Europejczykami i podróżować bez paszportów. Człowieku naiwny, a jaka to różnica, czy wsiadając do samolotu, pokazujesz dowód czy paszport? Europejczykami i tak nie jesteśmy pomimo tylu lat w Unii – spytaj Niemca, za kogo uważa Polaków. Albo cię osobiście lubi i szanuje, albo jesteś obywatelem Unii, ale drugiej kategorii. To ja wolę być po porostu Polaczkiem z Polski niż Europejczykiem gorszym.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.