Panorama polska z piwonią na pograniczu
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Panorama polska z piwonią na pograniczu

Dodano: 
Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin, Sejm
Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin, Sejm Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
Wiadomość o tym, że Jarosław Gowin zakłada Jarosławowi Kaczyńskiemu nową, wolnościową w założeniu partię, sama w sobie może nie jest wielkim „niusem”. Jarosław Gowin jest takim politykiem, jak Adam Asnyk był poetą (jest piękna anegdota, co o Asnyku powiedział był Wyspiański, ale nie będę jej cytował, kto chce niech wyszuka w necie). To znaczy: niby wszystko jest w porządku, nie sposób wskazać żadnego błędu, ale nie porywa.

Po prostu brak mu tego nieuchwytnego czegoś, co czyni przywódcę – może to zresztą jego szczęście, bo gdyby to coś miał, prezes PiS dawno by już go jako potencjalnie niebezpiecznego załatwił odmownie. Tak czy owak, nie sądzę, by wolnościowy komponent Zjednoczonej Prawicy przyciągnął do niej wyborców Korwina czy innych antysystemowców w zauważalnej liczbie.

Ale dla mnie jest to wiadomość ciekawa. Traktuję ją bowiem jako potwierdzenie słuszności moich uwag na temat „piwonii” (przypomnę: prawica, wolnościowcy i narodowcy). Słabo na razie zorganizowane pogranicze na prawo od imperium PiS może się okazać swoistym Piemontem polskiej normalności, obszarem, skąd nadejdzie wyzwolenie od opresji postkolonialnego „predatory state” oraz terroru partyjnych żandarmerii, usiłujących nas zdyscyplinować wrzaskiem, że trwa wojna i że „na wojnie nie zakłada się klubów dyskusyjnych”, a na takiej świętej to już zwłaszcza. Nie będę się rozwodził, jeśli ktoś jeszcze moich poglądów w tej kwestii nie zna, a jest ich ciekaw, zachęcam do lektury tekstu „Tezy o wojnie polsko-polskiej i jej wygaszeniu” na mojej stronie uziemkiewicza.pl. 

Nie wiem, czy przeczytał ten tekst sam Komendant (trudno marzyć o takim zaszczycie) ale najwyraźniej widzi sytuację podobnie, choć zapewne przestawia znaki wartości – co mnie napawa nadzieją, to człowieka rządzącego dziś Polską napawać musi obawą.

Po kolei. Wyobraźmy sobie, że Polacy usadzili się przed nami w wielkie półkole, jak posłowie w Sejmie, a my, z miejsca gdzie znajduje się marszałkowski fotel, przejeżdżamy po nich wzrokiem. Wygląda to, bardzo z grubsza, tak: z samego brzegu mamy najpierw rozproszone grupki genderowych dziwadeł, przechodzące w bardziej zwarty, ale stosunkowo nieliczny elektorat lewicowy. Powodowany głównie silną, postkolonialną emocją wykorzenienia z rodzimej tradycji i jej odrzucenia, oikofobii. Popycha go to do papugowania zachodniej politpoprawności w jej najbardziej krzykliwych przejawach. W pobliżu trzymają się resztki wymierającego elektoratu nostalgii postkomunistycznej. Płynnie przechodzi to w elektorat, który nazwać możemy liberalno-wielkomiejskim. Tu są ludzie w zasadniczych odruchach podobni do tych z lewa, ale dużo mniej od nich „gorący”, definiujący samych siebie nie hasłami ideologicznymi, ale przekonaniem, że są ostoją zdrowego rozsądku, racjonalności i wiedzy o tym, jak nowoczesny świat się kręci i my też powinniśmy, oraz płynącym stąd silnym poczuciem wyższości. Czują się ludźmi sukcesu, a przynajmniej bardzo do sukcesu aspirują, stąd też wiele w nich poczucia wyższości nad tymi, których nasz wzrok napotka dalej. 

Bardziej pośrodku – znowu przejście jest płynne – mamy Polaków coraz mniej, aż w końcu w ogóle nie zastanawiających się nad swoją tożsamością, miejscem w społecznej hierarchii i nie przeżywających w związku z nimi żadnych szczególnych emocji (może poza sportowymi, od czasu do czasu) – ludzi zainteresowanych sprawami praktycznymi, codziennymi, a życiem publicznym, jeśli już, to pod kątem „co ja z tego będę miał”. Ta grupa jest oczywiście najliczniejsza i wypełnia nam gęsto cały środek. 

Dalej na prawo robi się coraz bardziej patriotycznie, tradycjonalistycznie i swojsko. Znowu powraca narastające poczucie tożsamości, ale tym razem tożsamości polskiej – i znowu tożsamość ta nacechowana jest poczuciem wyższości, tylko skierowanej odwrotnie, poczuciem wyższości nad „europejczykami”. Ale im dalej w tę stronę, narasta także indywidualizm, chęć łażenia samopas i życia po swojemu, nie podług dyrektyw unijnych, ale też i nie pod okiem polskich, rodzimych biurokratów, pod opiekę których chętnie oddają się ci ze środka i tożsamościowcy patriotyczni. Na prawo od tradycjonalistów gromadzą się więc prawicowi traperzy, jak pionierzy z Dzikiego Zachodu, szukający osiedlenia z dala od miejskich rygorów. 

Oczywiście, tak naprawdę wszyscy ci ludzie nie siedzą nieruchomo, tylko kręcą się nieustannie, czasem podchodzą bliżej (znaczy, bardziej interesują się na przykład wyborami), czasem wycofują ku swoim sprawom. Kiedy na przykład od lewej strony dobiegają informacje o zamachach i gwałtach „uchodźców” oraz pohukiwaniach na Polskę Timmermansów, to w ławach Europejczyków robi się jakby luźniej, a te tożsamościowe bardziej pęcznieją. No, ale dość już tej przydługiej metafory, na użytek niniejszego tekstu tyle wystarczy. 

Platforma rządziła dzięki poparciu praktyczno-roszczeniowego centrum, PiS natomiast od wielu lat, odkąd prezes Kaczyński wymanewrował, powykańczał względnie pożarł konkurentów do reprezentowania patriotycznych emocji, a już zwłaszcza od czasu tragedii w Smoleńsku, jest twardym wyborem tradycjonalistów. Ale ponieważ nadrzędnym celem rządów PO było, jak wielokrotnie już pisałem, wdrapanie się Donalda Tuska na fotel przewodniczącego Komisji Europejskiej, i dla osiągnięcia tego celu bez skrupułów poświęcił on nie tylko interesy Polski, ale i swoją partię, więc w oparciu o tradycjonalistów oraz rozczarowaną część centrum możliwe stało się zdobycie władzy przez Jarosława Kaczyńskiego. A sprawując władzę od dwóch lat, użył on jej narzędzi do dalszego kolonizowania i pozyskiwania elektoratu roszczeniowego. Szybujące sondaże PiS są dowodem sukcesu w tej dziedzinie. 

Zajęty przesuwaniem granic swego imperium w centrum, zaniechał na pewien czas Kaczyński troski o prawy skraj. Mogło to dziwić, bo swego czasu pilnowanie, by na prawo od PiS nic nie wyrosło, była żelazną zasadą jego polityki, nazwałem to nawet „doktryną Kaczyńskiego”. 

Myślę, że te dwa lata względnego odpuszczenia prawej stronie było skutkiem lekceważenia. Klubu Kukiza nie uznawano w PiS za „coś” – pamiętam te rozmowy: e tam, „grajek”, gwiazda jednego sezonu, ten klub się w kilka miesięcy rozlezie i wystarczy, żebyśmy gwizdnęli, a połowa przyjdzie do nas. Mijają jednak już dwa lata i klub się nie rozszedł, a popularność „sezonowej gwiazdy” co prawda niewiele wzrosła, ale nie przemija. To znaczy, że na prawo od PiS jest elektorat godny uwagi. Już nie niszowy, ale wystarczający, by wypromować trzecią siłę polityczną, rosnący, co najważniejsze – młody. Na dodatek – i to musiało najbardziej zwrócić uwagę Komendanta – zerkający na Prezydenta Dudę, z nadzieją, że wyrośnie on Komendantowi na rywala i mogący mu w tym pomóc. 

Wyciągnięcie z Kukiz’15 dwóch posłanek i użycie ich do rozbicia środowiska republikańskiego, a teraz zanęta rzucona przez Gowina to sygnały, że ten czas się kończy. Także zauważalne wzmożenie agresji, kierowanej dziś z pisowskich kont w internecie w coraz większym stopniu w prawo, głównie przeciwko Kukizowi osobiście. To sygnały dla traperów wiodących sobie nadal niesforny żywot na pograniczu, że czas najwyższy wziąć się w garść i zorganizować. Bo jeśli Gowinowi nie uda się „po dobroci” wcielić ich do sił politycznego imperium „Zjednoczonej Prawicy”, to gniewne oblicze Imperatora Jaro zwróci się w ich stronę i do akcji wkroczą pacyfikacyjne bataliony, z całym rutynowym arsenałem – bombardowaniem oskarżeniami o pochodzenie od WSI i Putina, sekowaniem za kukizowe sympatie w instytucjach publicznych, podbechtywaniem do wyniszczających waśni. 

Nie sądźcie, że brak zdecydowanych reakcji PiS na wejście Korwina do europarlamentu, a potem sukces Kukiz’15 oznacza, iż „doktryna Kaczyńskiego” jest już nieaktualna. Nic się w tej kwestii nie zmieniło: na prawo od PiS mogą być tolerowane jakieś ruchome obozowiska, namiociki. Ale kiedy zacznie tam powstawać poważniejsza polityczna budowla, PiS zrobi wszystko, żeby ją przejąć albo spalić.


Źródło: DoRzeczy
Czytaj także