• Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

PiS się zbiera

Dodano: 
Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Wchodząc do rządu, Kaczyński przypomniał wszystkim, że to on jest gwarantem równowagi wpływów w partii i rządzie. Teraz PiS może się już skupić na wymyślaniu kampanii, w której ta partia będzie musiała zmagać się z bardzo różnymi przeciwnikami.

Początek końca”, „Walka o schedę po naczelniku”, „Objęcie nadzoru nad masą upadłościową po rządzącej partii”. Tak wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu oraz wyznaczenie Joachima Brudzińskiego na szefa sztabu skomentowali politycy opozycji. Czy jednak uznanie ostatnich wydarzeń za walkę o sukcesję po Kaczyńskim ma sens? Jeśli oba wydarzenia coś znaczą, to raczej przypominają, że – jak to w dziejach największej polskiej prawicy już często bywało – „stary dobry Jarek” wyzerował wpływy w rządzie, przeszedł na ręczne sterowanie i jak zwykle wszystko wziął w swoje dłonie.

Ostatni moment

Wejście do akcji gromowładnego Zeusa zNowogrodzkiej nastąpiło po serii niepowodzeń propagandowych PiS.Najpierw rozpoczęto mało czytelny dla przeciętnego wyborcy szał pt. „Komisja do spraw zbadania rosyjskich wpływów”, potem ustawę tę maksymalnie rozwodniono, by wreszcie stworzyć wrażenie, że rządząca partia nie wie, co dalej z tym pasztetem robić. Parę razy już pisaliśmy na łamach „Do Rzeczy”, że cały ten polityczny gambit mógł mieć na celu wzmocnienie Donalda Tuska kosztem jego rywali: Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza. Jest bardzo prawdopodobne, że mogło tak być. Jednak zawsze wtedy, gdy PiS prowadzi jakąś makiawelistyczną rozgrywkę, porusza się po grząskim gruncie. Znacznie silniejszy jest, gdy odwołuje się do głęboko ugruntowanych przekonań zwykłych Polaków.

Całość dostępna jest w 26/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także