Przez całe lata jeden z największych sekretów zwycięstwa nad bolszewikami w 1920 r. okryty był głęboką tajemnicą. Chodzi o rolę radiowywiadu i jego czołową postać – porucznika, później majora Jana Kowalewskiego, który w okresie międzywojennym pełnił ważne funkcje przy ambasadzie polskiej w Moskwie, gdzie nieco inaczej kontynuował swoje dzieło. Milczeli też uniwersyteccy matematycy i to milczenie musiało trwać dalej po drugiej wojnie światowej, bo dla Sowietów klęska 1920 r., jeszcze bardziej niż klęska w Finlandii w 1941 r., była ogromną raną. Otym, jak wielką, świadczy rozmowa, którą niemiecka komunistka Klara Zetkin przeprowadziła z Leninem. „Przedwczesny przymrozek odwrotu Armii Czerwonej z Polski – mówił Lenin – zważył rozwijający się kwiat rewolucji… myśl o cierpieniach, jakie przyniosłaby następna wojenna zima, była nie do zniesienia. Musieliśmy zawrzeć pokój”. W swoim komentarzu Zetkin posunęła się do granic absurdu i śmieszności, pisząc: „Gdy Lenin mówił […], na jego twarzy malowało się […] niewysłowione cierpienie. Oczyma duszy widziałam obraz ukrzyżowanego Chrystusa pędzla średniowiecznego mistrza Grünewalda […]. Lenin objawił mi się jako taki właśnie »człowiek frasobliwy«, niosący ciężar bólu, zgnębiony, przeszyty całym cierpieniem rosyjskiego ludu pracującego”.
Wojna światów
U źródeł wojny wywołanej przez bolszewicką Rosję leżały dwie diametralnie różne koncepcje geopolityczne. Pierwsza – odrodzonej, demokratycznej Rzeczypospolitej Polskiej, której kultura i tradycje zbudowane były na fundamencie cywilizacji zachodnioeuropejskiej, z jej etyką chrześcijańską i zasadami czerpanymi z filozofii greckiej i prawa rzymskiego; druga – bolszewickiej Rosji zmierzającej do rewolucji światowej poprzez zburzenie „starego świata” i utworzenie nowego, „rewolucyjnego” ładu w całej Europie. Była to więc rzeczywiście „wojna światów”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.