„Polskim neonazistom” poświęcony był program „Osobaja statja”. Punktem wyjścia dla antypolskich tez posłużył warszawski Marsz Niepodległości. „Polscy nacjonaliści rwą się do władzy. Otwarcie rzucają wyzwanie wartościom liberalnym Unii Europejskiej (…) Wielu ekspertów uważa zgodnie, że pod maską nacjonalizmu w Polsce skrywają się o wiele bardziej radykalne idee nazizmu. Do czego to może doprowadzić? I co będzie, jeśli na fali sprzeciwu wobec wartości liberalnych i niezadowolenia z powodu napływu migrantów z Bliskiego Wschodu idee nazistowskie wezmą górę? Czy w takim wypadku możemy się spodziewać przyjścia kolejnego Hitlera?” – tym pytaniem rozpoczął dyskusję prowadzący Aleksiej Gudosznikow. Wprowadzający do tematu felieton jednoznacznie narzucił gościom i widzom linię interpretacyjną. Po prawej stronie ekranu – zdjęcia z tegorocznego Marszu Niepodległości. Po lewej – zdjęcia: Hitlera oraz czerwonoarmisty, wieszającego flagę sowiecką na zdobytym budynku Reichstagu. Wymowa jest oczywista – w Europie, tym razem nie w Berlinie, a w Warszawie, odradza się nazizm, któremu znów przeciwstawić się może jedynie Moskwa… Co ciekawe, narrator felietonu niezgodnie z prawdą nazwał tegoroczny marsz „największym w historii”. Zapewne po to, aby tym rozpaczliwiej bić na alarm. Oczywiście, chcąc maksymalnie skompromitować organizatorów, a za jednym zamachem uderzyć w polski patriotyzm w ogóle, twórcy programu skupili się na skandalicznych, ale nielicznych rasistowskich hasłach. Podobnie zresztą jak lewicowo-liberalne media zachodniej Europy – nie jest zaskoczeniem, że w kwestii antypolskiej propagandy Moskwa i Bruksela zawzięcie rywalizują o palmę pierwszeństwa. Ciężko tylko stwierdzić, kto za kim tę krytykę powtarza – ale symbioza intelektualna jest porażająca. Oczywiście, podobnie jak zachodnie media, tak i dziennikarze telewizji finansowanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej Federacji Rosyjskiej „zapomnieli” dodać, że organizatorzy marszu i generalnie liderzy polskiej prawicy zdecydowanie odcięli się od skandalicznych, a przy tym absolutnie marginalnych rasistowskich haseł.
- Polska zawsze była państwem nacjonalistycznym, nawet wówczas, gdy znajdowała się w składzie Imperium Rosyjskiego. Polska zawsze chciała być wielką – stwierdził Nikołaj Starikow, lider partii Wielka Ojczyzna. Przypominając o tym, że Polska była pod rosyjskim zaborem, Starikow oczywiście ani myślał potępić rosyjski imperializm – w końcu nacjonalizm jest większym grzechem. A to, że krytyka dążeń do wielkości ze strony lidera partii o nazwie Wielka Ojczyzna trąci hipokryzją – kto by tym się przejmował?!
- Ale nacjonalistyczna Polska może być wielką w liberalnej Europie? Nie rozumiem – dopytywał prowadzący.
- Jej dążenie do wielkości oparte jest na czym innym. Polska chce po prostu podbić część Białorusi i Ukrainy, oraz, co już w ogóle jest jakimś szalonym projektem, spogląda w stronę części rosyjskich ziem – odpowiedział Starikow. Skąd takie fantazje rosyjskiego polityka? W dalszej części programu pojawił się temat polskiego sentymentu do Kresów czy wykrzykiwanych przez kibiców haseł „Polskie Wilno, polski Lwów”.
- Jeśli wierzyć ekspertom, Hitler jest idolem polskich nacjonalistów – to prowokacyjne stwierdzenie prowadzącego prostował obecny w studiu polski dziennikarz Przemysław Marzec, przypominając, że w czasie wojny Polacy nie kolaborowali z Niemcami, nie powstał żaden polski oddział Waffen SS, a ogromna większość uczestników Marszów Niepodległości to zwykli polscy patrioci. Prowadzący dopytywał, dlaczego godzą się w takim razie maszerować pod rasistowskimi hasłami. Marzec tłumaczył, że marsz jest otwarty, że każdy może przyjść, stąd też kilka marginalnych transparentów nie oznacza, że wszyscy uczestnicy podpisują się pod ich treścią.
Politolog Siergiej Michiejew zaatakował z kolei Polaków za rzekomą hipokryzję: - Przeszkadzają im marsze banderowców w Kijowie, a sami tolerują swoich nacjonalistów – stwierdził.
Wówczas w obronie Polski wystąpił Oleg Niemienski, politolog z Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych: - Banderowcy współpracowali z hitlerowcami, czego nie można powiedzieć o polskich nacjonalistach – przypomniał.
Pozytywnie o marszu wypowiedział się Igor Szyszkin, zastępca szefa Instytutu Krajów Wspólnoty Niepodległych Państw: - Podczas stutysięcznego marszu nie pojawiło się ani jedno antyrosyjskie hasło, nie mamy więc czego się bać – stwierdził. – Było wiele haseł przeciwko UPA, przypominających o rzezi wołyńskiej, wiele transparentów potępiających wartości liberalne, niszczenie rodziny, ale żadnej rusofobii.
- A czy jednak nie pachnie to radykalizmem? – nie dawał za wygraną prowadzący, próbując wyciągnąć z rozmówcy zgodną z tezą programu krytykę Polaków.
- A proszę powiedzieć, co oni mają zrobić, kiedy narzuca się im, że rodzina przestanie istnieć, że matkę i ojca powinni zastąpić rodzic 1 i rodzic 2?! Co, dla dobra wartości liberalnych mają zniszczyć swoją tradycję?! Dlaczego mamy potępiać przeciwników wartości liberalnych?! – pytał Szyszkin.
To był jednak odosobniony głos w dyskusji. Większość gości była zgodna, że w Europie Wschodniej rosną tendencje nazistowskie, za co winę ponoszą przede wszystkim Polacy…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.