O zmianie władzy w Polsce dyskutowali politycy w porannym programie "Woronicza 17". Prowadzący rozmowę Miłosz Kłeczek zapytał o ustawę dot. mrożenia den energii, jednak senator PSL Jan Filip Libicki wygłosił deklarację. – Ja najpierw złożę pewną deklarację. Przyszedłem tutaj dla naszych widzów, dla moich kontrdyskutantów, ale przyszedłem w sposób szczególny dla pana redaktora Kłeczka, ponieważ uważam, że to jest nasza ostatnia wspólna niedziela w tym programie. Myślę, że już raczej pana tutaj nie spotkam – oświadczył senator.
Dziennikarz pytał Libickiego, czy życzy mu czegoś złego. Polityk odparł, że nie, tylko odnosi się do doniesień prasowych na temat dziennikarza. Jam donosiły niektóre media, Kłeczek miał zdecydować o zakończeniu pracy dla Telewizji Polskiej 16 grudnia.
– W ten czy inny sposób uważam, że to nasza ostatnia niedziela. Z plusem dla standardów dziennikarskich – odparł Libicki. Miłosz Kłeczek zareagował ostro. – Pan nie będzie mi mówił, czy będę, czy nie będę tutaj pracował. Od tego jest mój dyrektor albo prezes TVP – dodał.
– Jeżeli polityk nowej większości przychodzi do studia i mówi, że już za tydzień nie poprowadzi programu, to są standardy białoruskie, a nie polskie. Ja takiej polski nie chcę, to skandaliczne, co pan mówi – stwierdził dziennikarz. Miłosz Kłeczek dodał, że po 2015 roku TVP rozbiła monopol informacyjny w Polsce.
Tajemnicza "choroba" w TVP? Coraz mniej osób pojawia się w pracy
– Kolejni pracownicy idą na zwolnienia albo urlopy. Jak ludzie będą dalej w takim tempie odchodzić, to nie będzie kogo zwalniać – twierdzi rozmówca Wirtualnej Polski z TVP. W wielu przypadkach "choroba" zbiega się z planowanym na przyszły tydzień powołaniem rządu Donalda Tuska.
Źródła portalu mówią o "dziwnej chorobie, która szerzy się wśród kolejnych pracowników". – To dolegliwość związana z powołaniem rządu Tuska. Zapada na nią coraz więcej osób – twierdzi jeden z rozmówców.
Jak wskazuje, w ostatnich godzinach coraz więcej pracowników TVP idzie na urlopy lub bierze zwolnienia lekarskie. "Sytuacja w TVP jest bardzo trudna, a coraz mniej chętnych do pracy rodzi ryzyko, że na początku tygodnia rządowa telewizja stanie albo trzeba będzie puszczać powtórki" – czytamy.
Czytaj też:
Tyle rząd Tuska przeznaczy na media publiczne. Jest jeden warunekCzytaj też:
TVP2 dla PiS. Żakowski tłumaczy się ze swojego pomysłu. "Powiedziałem zupełnie coś innego"