Jacek Malczewski, malarz przepotężny
  • Krzysztof MasłońAutor:Krzysztof Masłoń

Jacek Malczewski, malarz przepotężny

Dodano: 
Jacek Malczewski, „Melancholia”, 1890-1894 rok, olej/płótno; 174 x 240 cm, Muzeum Pałac w Rogalinie
Jacek Malczewski, „Melancholia”, 1890-1894 rok, olej/płótno; 174 x 240 cm, Muzeum Pałac w Rogalinie 
Jacek Malczewski nie negował wartości obrazów ukazujących dawną polską chwałę, sam jednak przedstawiać chciał dramat, jaki rozgrywał się na jego oczach lub tylko nieco wcześniej. A swoim malarstwem nawiązywał do tego, co najlepsze w naszej literaturze, a co powstało w epoce romantycznej. Do dzisiaj w kulturze polskiej nie objawiło się nic większego, nic bardziej wartościowego niż poezja tamtej epoki i o pół wieku późniejsze malarstwo. W tym samym zamku Świętego Graala sztuki polskiej pomieszkują duchy Adama Mickiewicza i Jacka Malczewskiego.

Powiadał, że gdyby nie był Polakiem, nie byłby artystą. Bardzo być może, w końcu jego malarska twórczość przesiąknięta była polskością do imentu. Szukał inspiracji w rodzimym folklorze, urzekał go ojczysty krajobraz, głęboko przeżywał romantyczne dramaty, zanurzony był w historii Polski, ale nie zamierzał poświęcić się historycznemu malarstwu, choć Jan Matejko widział w nim swojego kontynuatora i następcę. „W cudzych chomątach nie mogę jakoś maszerować” – pisał Jacek Malczewski w liście do ojca. Odnalazł swoją własną drogę, a jego obrazy, choć namalował ich bardzo wiele, są wysoko cenione przez znawców i kolekcjonerów sztuki. Jego „Rzeczywistość” (1908) sprzedana w grudniu 2022 r. za 20,4 mln zł, pozostaje najdroższym obrazem wylicytowanym na polskim rynku aukcyjnym. To dzieło łączące w jedno wiele wątków patriotycznych i religijnych, przesycone jakże typową dla artysty symboliką. Józef Czapski powiedział kiedyś, w rozmowie z Pawłem Kłoczowskim: „Ja Malczewskiego bardzo późno zauważyłem. A to jest wielki malarz, chyba największy polski malarz”.

Co w wypadku Malczewskiego decydować miało zawsze o takich odkryciach? Nic innego jak polskość jego sztuki. Na powstanie „Etapów”, jego zesłańczego cyklu obrazów, wywarła wpływ poezja Teofila Lenartowicza („Cienie syberyjskie”), jak również twórczość Artura Grottgera (słynne prace rysunkowe z patriotycznych cyklów „Polonia” i „Warszawa”). Dwadzieścia lat po klęsce powstania styczniowego artysta ukazał polską martyrologię znaczoną uciążliwościami, które spotykały skazańców w drodze na Sybir, ich katorżniczą pracę na nieludzkiej ziemi, wycieńczenie fizyczne, wreszcie śmierć. Trzeba pamiętać, że w roku 1863 Malczewski był dziewięcioletnim chłopcem, który nie tylko podsłuchiwał rozmowy dorosłych na temat wybuchu powstania, czemu akurat Malczewscy byli przeciwni, lecz także zapamiętał zwłoki płk. Dionizego Czachowskiego wystawione w Radomiu przez Rosjan na widok publiczny. Jacek wychowywał się w atmosferze patriotycznej, czego dowodzi fakt, że otrzymał nauczanie prywatne, byle uniknąć zrusyfikowanego radomskiego gimnazjum. A w Wielgiem, gdzie zamieszkał w dworze wuja – Felisa Karczewskiego – nauczycielem jego i jego kuzynów był Adolf Dygasiński, późniejszy autor „Godów życia”, świetnych książek o zwierzętach („As”, „Zając”), znakomity przyrodnik, a także dwukrotnie więziony uczestnik powstania styczniowego. Uczył swoich podopiecznych nie tylko umiłowania przyrody, lecz także historii Polski, miłości do ojczyzny i pamięci o tych, którzy za nią zginęli. Chodził z chłopcami po polach, ucząc rozpoznawania roślin, a także prowadził pod powstańczy krzyż w Jeziorze Soleckim. Później Dygasiński będzie jeszcze opiekował się Jackiem w krakowskim internacie, gdy w 1871 r. rozpocznie on naukę w gimnazjum Świętego Jacka.

Po śmierci ukochanego nauczyciela (1902) namaluje Malczewski kilka jego wizerunków, na tle przyrody, zwłaszcza ptaków. Jeszcze jeden czynnik wpłynął na podjęcie przez malarza tematyki syberyjskiej, a mianowicie Słowacki i jego „Anhelli”. Ten ulubiony poeta ojca Jacka owładnął również jego wyobraźnią. Śmierć Ellenai ukazywać będzie wielokrotnie, po raz pierwszy pojawi się ten motyw w „Śmierci wygnanki” z 1882 r. Obraz był krytykowany, zarzucano mu zbytnią dosłowność, nieobecność metafory, czyli mniej więcej to samo, co miał chyba na myśli Julian Malczewski, kiedy w listach wysyłanych do Paryża sugerował synowi upoetycznienie jego wizji plastycznej. Jacek jednak zrobił przeciwnie, idąc w kierunku maksymalnego realizmu. Okazało się, że miał rację, a kolejna, o rok późniejsza wersja tego samego motywu – „Śmierć Ellenai” – kupiona już została, ze składek publicznych, do krakowskiego muzeum. „Śmierć wygnanki” natomiast wywieziona została, przez nabywcę, za wielką wodę.

Cały artykuł dostępny jest w 51/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także