Wałęsa bronił się, że dokumenty zgromadzone przez Czesława Kiszczaka są nieprawdziwe i powstały by pogrążyć byłego prezydenta. „Chcecie to wierzcie, chcecie nie wierzcie. Moim zdaniem było tak: Teczki Kiszczaka powstały na zlecenie Kaczyńskich wykonane pod patronatem Cenckiewicza, Wyszkowskiego, Gwiazdy” – twierdził Wałęsa.
Łukasz Warzecha zakpił z najnowszych tłumaczeń byłego prezydenta, wskazują, że równie dobrze teczki Kiszczaka mogły powstać na zlecenie najeźdźców z kosmosu.
„To oni przywieźli na swoim statku kosmicznym automat piszący donosy o kryptonimie Bolek”.
W tej wersji historii były prezydent nie tylko obalił komunę, ale również zapobiegł kosmicznej inwazji.
„Lech Wałęsa wiedział, że szykuje się kosmiczna inwazja i jako jedyny mógł wziąć i jej zapobiec, i zapobiegł. Wziął panie, i zapobiegł, a jeszcze komunę przy okazji wziął i se obalił, a co. No i niedoszli najeźdźcy się teraz po prostu mszczą. Proste”.
„Chcecie to wierzcie, chcecie nie wierzcie”
Były prezydent przekonuje, że w celu sfabrykowania dokumentów "zleceniodawcy" wykorzystali materiały "wcześniej przygotowane dobrze zawodowo przez SB pod patronatem Kiszczaka". Wałęsa tłumaczy, że Kiszczak wcale nie chciał zrobić go agentem, ale chciał przekonać innych, że nim jest.
"Chciał tylko w Waszych oczach mnie zohydzić i zniszczyć zaufanie. Dlatego przechowywał do tej operacji kilka tego typu dobrze zrobionych podróbk w domu a nie w MSW" – twierdzi Wałęsa (pisownia oryginalna red.).
Czytaj też:
Maria Kiszczak: Ujawniłam teczki Wałęsy, bo bałam się o życie
Czytaj też:
Wałęsa: Chcecie to wierzcie, chcecie nie wierzcie. Teczki powstały na zlecenie Kaczyńskich