Informację przekazała we wtorek stacja TVN 24. Chodzi o sytuację z 11 grudnia 2023 r., kiedy prezes PiS wszedł na sejmową mównicę i zarzucił Tuskowi, że jest niemieckim agentem. Chwilę wcześniej większość sejmowa zdecydowała w głosowaniu, że Donald Tusk będzie nowym premierem, dając jego gabinetowi wotum zaufania.
Tuż po głosowaniu Tusk zabrał głos. – Jutro będziemy mieli okazję debatować nad expose, będą pytania, wielogodzinna debata. Chcę podziękować Polkom i Polakom. Dziękuję Polsko, to jest naprawdę wspaniały dzień. Nie dla mnie, ale dla tych wszystkich, którzy przez te długie lata głęboko wierzyli, że jeszcze będzie lepiej, przegonimy mrok – mówił nowy premier. – To wyście zrobili. Wy na tej sali, ale przede wszystkim miliony Polek i Polaków. Będę dłużnikiem tych wszystkich, którzy zaufali nowej, wspaniałej, polskiej nadziei. Dzień 15 października to był dzień polskiej nadziei. Tym, którzy wierzą w nas i Polskę albo dają chociaż kredyt zaufania, bardzo dziękuję – wskazywał Tusk.
– Chciałem to zwycięstwo dedykować obu moim dziadkom. Byli kolejarzami w Wolnym Gdańsku (...). Obaj spędzili wojnę w obozach koncentracyjnych. Kiedy 90 proc. ludzi uciekło z dawnego Wolnego Miasta Gdańska, to wśród tych, którzy pozostali byli moi dziadkowie – mówił. Później wspomniał też o Lechu Kaczyńskim.
Kaczyński: Niemiecki agent
Następnie na mównicę wszedł prezes PiS. W jakim trybie? – Jest taki tryb, jak ktoś kogoś obraża – stwierdził Kaczyński. – Ja nie wiem kim byli pana dziadkowie, ale wiem jedno, pan jest niemieckim agentem. Po prostu niemieckim agentem – powiedział Jarosław Kaczyński.
Chwilę później posłowie PiS zaczęli skandować w kierunku Donalda Tuska hasło "do Berlina!".