Donald Tusk wielokrotnie wygrywał sprytem. Jednym z typowych dla tego polityka zabiegów było dobieranie sobie ludzi, którzy załatwiali za niego mało przyjemne sprawy, podczas gdy on sam mógł pozostawać nieco na boku, tak aby nie obciążały go wizerunkowe lub ewentualnie prawne skutki wątpliwych poczynań. Na dodatek Tusk umiał dobierać do tych ról ludzi, którzy wydają się ze swojego działania czerpać autentyczną radość i wykonują powierzane im zadania z gorliwością partyjnych stachanowców. W obecnym rządzie po miesiącu jego funkcjonowania na pierwszy plan pod tym względem wybija się minister sprawiedliwości Adam Bodnar, prześcigając nawet pana ministra Sienkiewicza.
Muszę tu przyznać się do błędu w ocenie pana Bodnara, który popełniłem kilka lat temu. Życiorys Adama Bodnara jasno określa jego profil światopoglądowy. Jeszcze w latach 90., a więc w swoich czasach studenckich (urodził się w 1977 r.), zaczął działać w stowarzyszeniu Nigdy Więcej!. Ta lewicowa jaczejka, założona przez Marcina Kornaka (zmarł w 2014 r.), a obecnie kierowana przez Rafała Pankowskiego, zajmuje się zawodowo tropieniem „faszyzmu”. W ostatnim czasie stała się powszechnie znana za sprawą donosu na sędziego piłkarskiego Szymona Marciniaka w związku z jego udziałem w niepolitycznej imprezie biznesowej, firmowanej przez Sławomira Mentzena. Jak wiadomo, pan sędzia ostatecznie złożył hołd lenny zawodowym antyfaszystom i dzięki temu może dalej prowadzić lukratywne międzynarodowe spotkania, choć nie wiadomo, czy może sobie spojrzeć w lustrze w twarz. Nigdy Więcej! działa od lat w tej samej pragmatyce: żeby utrzymać swoją pozycję oraz zgarniać granty i zapewniać sobie współpracę z takimi organizacjami jak PZPN, musi wciąż epatować przykładami rzekomego „faszyzmu”. Stąd kwalifikowanie w raportach, tworzonych przez organizację, wydarzeń i incydentów bez żadnego tła światopoglądowego jako wynikających z pobudek rasistowskich czy ksenofobicznych. To jest kolebka Adama Bodnara.
Dałem się zwieść
Swoją szerzej znaną działalność publiczną zaczynał obecny minister sprawiedliwości w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, której polskim oddziałem w końcu zaczął kierować. Jego działania tam prowadzone nie pozostawiały wątpliwości co do profilu światopoglądowego. Stąd moja reakcja, gdy rzutem na taśmę, w 2015 r., niedługo przed wyborami parlamentarnymi, ówczesna większość wybrała właśnie Adama Bodnara na rzecznika praw obywatelskich.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.