Zmarła ofiara brutalnego gwałtu w centrum Warszawy

Zmarła ofiara brutalnego gwałtu w centrum Warszawy

Dodano: 
Policja, zdjęcie ilustracyjne
Policja, zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP / Tomasz Wiktor
Nie żyje 25-letnia ofiara gwałtu w centrum Warszawy. Sprawca jest w rękach policji, grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Tragiczną informację potwierdziła w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik prasowa Uniwersyteckiego Centrum Specjalistycznego WUM Barbara Mietkowska. Przyczyną zgonu była śmierć mózgu w wyniku doznanych obrażeń.

Zmarła dziewczyna napadnięta w centrum Warszawy

25-letnia Białorusinka została zaatakowana w centrum Warszawy. Do napaści doszło przy ulicy Żurawiej. Policjanci zabezpieczyli w okolicy m.in. but, okulary, rozrzucone karty i szklankę. Na miejsce ściągnięto także psy tropiące. Według świadków na były widoczne ślady duszenia.

Kobieta miała wracać do domu około godz. 5 nad ranem, kiedy nagle zamaskowany mężczyzna zaszedł ją od tyłu i przystawił nóż do szyi. Zaciągnął kobietę w jedną z bram i zgwałcił. Sprawca zostawił ofiarę na schodach przed bramą i odszedł. Następnie zrobił zakupy w sklepie i rozrzucił jej rzeczy w okolicy kilku ulic, po czym odjechał tramwajem do mieszkania, które wynajmował wraz ze swoją partnerką.

Sprawca odpowie za zabójstwo

Policja jeszcze tego samego dnia zatrzymała 23-letniego Doriana S, który przyznał się do zarzucanego czynu.

Teraz zmieni się kwalifikacja czynu. Do tej pory sprawcy przedstawiono zarzuty rozboju, przestępstwa na tle seksualnym oraz usiłowania zabójstwa z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Po śmierci swojej ofiary będzie odpowiadał przed sądem za zabójstwo.

Nikt nie pomógł dziewczynie?

Osoba, która widziała nagrania z monitoringu oceniła, że mężczyzna musiał śledzić ofiarę, ponieważ widać na nich, jak idzie za dziewczyną od dłuższego czasu. Miejski Reporter podał, że kobieta się zataczała, co świadczy o tym, że najpewniej była pod wpływem alkoholu.

Na nagraniach z kamer widać, że w trakcie ataku obok przechodzili ludzie, ale nie zareagował. Pomógł jej dopiero ochroniarz, który przechodził tamtędy w drodze do pracy na poranną zmianę. To właśnie on znalazł ją na schodach przed bramą i wezwał pomoc.

Źródło: Wirtualna Polska/Miejski Reporter/Fakt
Czytaj także