Gowin: Kiedy byłem ministrem sprawiedliwości, czasem nie starczało mi do pierwszego

Gowin: Kiedy byłem ministrem sprawiedliwości, czasem nie starczało mi do pierwszego

Dodano: 
Jarosław Gowin na posiedzeniu rządu
Jarosław Gowin na posiedzeniu rządu Źródło: Flickr / Kancelaria Premiera / Domena Publiczna
Kiedy byłem jeszcze ministrem sprawiedliwości to czasami nie starczało mi do pierwszego. Miałem wtedy jeszcze trójkę dzieci na utrzymaniu. Sytuacja, w której minister zamiast skupiać się na sprawach państwa, zastanawia się jak dożyć do pierwszego, nie jest zdrowa – mówił na antenie Radia ZET wicepremier Jarosław Gowin.

Krzysztof Brejza z Platformy Obywatelskiej opublikował w internecie odpowiedź na własną interpelację poselską, informując, że premier Beata Szydło wypłaciła sobie nagrodę w wysokości 65 tys. zł. Wcześniej, również w związku z interpelacją Brejzy, pojawiła się informacja że w ubiegłym roku na premie dla rządu przeznaczono 1,5 mln zł. Pytany o te nagrody premier Mateusz Morawiecki zapowiedział przegląd rządu i redukcję stanowisk. Dziś na antenie Radia ZET do sprawy odniósł się wicepremier Jarosław Gowin.

Gość Konrada Piaseckiego przypomniał, że na początku kadencji, klub PiS podjął próbę podniesienia wynagrodzeń członków rządu. – Popełniliśmy przy tym błąd. Na jakimś etapie dodany został tam element podwyżek wynagrodzeń dla posłów, senatorów. To wywołało kontrowersje. Pod wpływem presji mediów rzeczywiście z tego elementu zrezygnowaliśmy – mówił Jarosław Gowin. Jak tłumaczył, potem premier Beata Szydło podjęła decyzję o przyznawaniu ministrom i wiceministrom premii. – Każdy z nas sam zdecyduje na co te pieniądze wydawać. Ja mam bardzo dobry cel – moja partia nie otrzymuje ani złotówki z budżetu. Musimy rywalizować, konkurować z partiami, które otrzymują rocznie dziesiątki milionów złotych. Te pieniądze pójdą na działalność mojej partii. Częściowo już poszły – dodawał.

Wicepremier podkreślał, że nie jest szczęśliwy z powodu tego, iż wiceministrom trzeba łatać ich budżety domowe premiami. – Lepszym rozwiązaniem byłoby porozumienie się z opozycją, że od następnej kadencji pensje wzrastają – wskazał. – Jeżeli opozycja byłaby gotowa na takie rozwiązania, że wzrastają od przyszłej kadencji, to obóz rządowy mógłby z taką inicjatywą wystąpić – dodał.

– Kiedy byłem jeszcze ministrem sprawiedliwości to czasami nie starczało mi do pierwszego. Miałem wtedy jeszcze trójkę dzieci na utrzymaniu. Sytuacja, w której minister zamiast skupiać się na sprawach państwa, zastanawia się jak dożyć do pierwszego, nie jest zdrowa – przekonywał.

Źródło: X / 330polityka.pl
Czytaj także