Poseł Kukiz'15 stwierdził, że w aferze Amber Gold dwie daty są szczególnie istotne: jedna to 24 maja, gdy gdańska delegatura dostaje informację, że BGŻ zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa prania brudnych pieniędzy.
– Nie wiedzieć czemu, tego samego dnia ABW decyduje o rozpoczęciu operacji pod kryptonimem „Eldorado” – mimo że materiały były zebrane już od 9 miesięcy i leżały. Tego samego dnia generał Bondaryk informuje najważniejsze osoby w państwie. To taki dziwny zbieg okoliczności. Tak twierdzą wszyscy świadkowie – mówił poseł na antenie telewizji wpolsce.pl.
Tusk miał o niczym nie wiedzieć?
Zdaniem posła Kukiz'15 układ odpowiedzialny za aferę uznał, że ani Michał Tusk, ani jego ojciec, nie muszą "absolutnie nic wiedzieć na ten temat". – Tę operacje przeprowadził Tomasz Kloskowski, prezes portu lotniczego w Gdański, od wielu lat związany z politykami PO na Pomorzu, był też podwładnym pana Pawła Adamowicza. On to zeznał. Zeznali to inni świadkowie. Potwierdził to również Marcin P., że to Kloskowski prosił o zatrudnienie Michała Tuska – mówił poseł.
Poseł ocenił, że Michał Tusk wykonywał nikomu niepotrzebne analizy "bo coś musiał robić". Sprawa się zmieniła dopiero 24 maja, gdy dowiedział się o tym Donald Tusk. - Podejrzewam, że wpadł w szał. Wezwał Bondaryka, szefa ABW, poinformował o tym, że jest zły i rozpoczęła się operacja przewracania Amber Gold, ale tak, jak przewraca się komin elektrociepłowni – żeby nie przewrócił się na budynki – mówił poseł Kukiz'15.
Czytaj też:
Afera Amber Gold. Syn Tuska nietykalny dla służb?
Czytaj też:
Dalsze prace komisji ds. Amber Gold